Wczoraj rano bawiłem się jeszcze
w Trójmieście, a w niedzielny wieczór wracam ze Szczecina do Warszawy.
Wprawdzie nie opanowałem jeszcze zdolności teleportacji, ale myślę, że czasami
taka umiejętność by się przydała. Do Portu Lotniczego Szczecin Goleniów im.
NSSZ Solidarność docieram pociągiem o szumnej nazwie Airport Express. Nazwa niestety
nie jest adekwatna do szybkości i jakości obsługi, jest to zwykły krótki
szynobus kursujący na zasadzie pociągu przyspieszonego. Należy jednak dodać, że
tory kolejowe doprowadzono ze stacji w Goleniowie pod sam terminal lotniska w
ramach projektu współfinansowanego przez Unię Europejską. Kursów nie ma zbyt
wiele, ale patrząc na przepustowość i usługi oferowane przez ten port, to nie
ma chyba potrzeby, by uruchamiać dziennie więcej połączeń. Na zegarach jest
kilka minut po godzinie 19, personel naziemny już otworzył odprawę na rejs PLL
LOT na trasie SZZ-WAW. Dostaję kartę pokładową i ustawiam się w długiej kolejce
do kontroli bezpieczeństwa. Akurat przed nami startuje jeszcze czarter Small
Airline Planet do Heraklionu na Krecie oraz lot WizzAir do Oslo Torp, więc
kolejka jest znaczna, a pomieszczenie, w którym owa kontrola się odbywa jest
niezwykle małe, jest tylko jedna kolejka, w związku z upałem panuje tutaj
zaduch, coś strasznego, to chyba jedno z najgorszych lotnisk, które widziałem w
życiu. Pasażerowie są zmęczeni, personel sfrustrowany, przede mną jakaś kobieta
wykłóca się z ochroną, ponieważ nie może wnieść na pokład swoich kosmetyków,
masakra. Po przejściu przez kontrolę bezpieczeństwa jest chyba jeszcze gorzej –
przeciskam się przez ogromną kolejkę do jedynego kiosku na całym lotnisku, a
następnie szukam wolnego miejsca, co wydaje się bardzo trudnym zadaniem, bowiem
w hali odlotów jest pełno pasażerów, w zdecydowanej większości to rodziny z
dziećmi lecącymi na wczasy do Grecji. Och, jakże się cieszę, że z nimi nie
lecę. Lecę za to z osobistościami polskiej telewizji, a mianowicie z Piotrem
Szwedesem, Agatą Kuleszą, Dariuszem Szpakowskim czy Szymonem Bobrowskim. Panowie
wracają z Festiwalu Gwiazd w Międzyzdrojach, pani Agata była zaś gościem miasta
Szczecina i w ten weekend odbierała honorowe obywatelstwo miasta, które właśnie
5 lipca świętowało 70 lat polskości.
Po odlocie dwóch samolotów
(fatalne nagłośnienie, komunikaty obsługi o boardingu są skandalicznie ciche)
przed bramkami robi się luźniej, słychać a po chwili także widać Bombardiera
Dasha Q400, który przyleciał ze stolicy i zaraz wróci z nowym kompletem
pasażerów. Jest niedzielny wieczór, więc do Warszawy mamy praktycznie komplet. Szefową
pokładu tej rejsu jest pani Katarzyna Marecka, kapitanem rejsu jest pan Bogumił
Milaszewski, a pierwszy oficer to pan Jacek Hajdaszczyk. Lotnisko w Szczecinie
jest o tej porze puste, kolejny i zarazem ostatni rejs tego dnia to maszyna
linii Ryanair do Londynu Stansted. Szybko wzbijamy się w górę, słońce powoli
zachodzi, na pokładzie sprawnie działa klimatyzacja, dzięki której mogę
ochłonąć po zwiedzaniu miasta. Zaraz po starcie starsza stewardessa częstuje
pasażerów wafelkami Prince Polo, kilka minut później rozdawana jest woda
mineralna. Siedzący obok mnie aktor Szymon Bobrowski jest chyba wygłodniały, bo
bierze aż dwa wafelki i w momencie je konsumuje. Pudelek byłby ze mnie dumny
:-P Rejs trwa około godziny i jest to zdecydowanie najdłuższy lot krajowy na
trasach z Warszawy, pozostałe trwają około 40 minut. Udaje mi się dokończyć
lekturę magazynu Kaleidoscope, tym razem zgłębiałem biografię malarski Tamary
Łempickiej. Za oknem widać już światła miasta, załoga przed lądowaniem wygasza kabinę, przyziemiamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz