W niedzielne pozne popoludnie niemal prosto
z plazy w Sopocie autobusem linii 122 docieram do Portu Lotniczego im. Lecha
Walesy w Gdansku. Mam jeszcze kilka minut do rozpoczecia odprawy mojego
wieczornego rejsu LO 3826 PLL LOT do Warszawy, w toalecie przebieram sie z
bardziej plazowego outfitu i chwile pozniej juz jestem przy stanowisku odprawy,
gdzie otrzymuje karte pokladowa na moje polaczenie. Dawno mnie w Gdansku nie
bylo, w tym czasie wprowadzono automatyczne bramki prowadzace do kontroli
bezpieczenstwa: teraz wystarczy tylko zeskanowac kod kreskowy / QR i mozna
ustawic sie w kolejce, nie ma juz tez pytan obslugi o kod pocztowy. Sama
kontrola przebiega bardzo sprawnie, wiekszosc pasazerow o tej porze odlatuje
tanimi przewoznikami do Wielkiej Brytanii i Irlandii, jest tez LOTowskie
polaczenie do Krakowa z pominieciem Warszawy. Przechodze przez sklep
wolnoclowy, ceny w nim przyprawiaja o zawrot glowy; zeby za opakowanie Ptasiego
Mleczka placic 26 zl?!
Czekam cierpliwie na moj rejs, wedlug informacji
na karcie pokladowej boarding jest zaplanowany na godzine 20:35. Rejs do
Krakowa startujacy 5 minut wczesniej juz od dluzszego czasu widnieje jako
opozniony, nagle zmienia sie takze status mojego rejsu do Warszawy, natomiast
nie pojawia sie informacja na temat planowanej godziny wylotu. Kilka klikniec
na smartfonie i juz wiem, ze rejs LO 3825 z Warszawy jeszcze nie wyruszyl do
Gdanska, podobnie opoznione jest polaczenie do Budapesztu, na stronie Lotniska
Chopina nie ma takze zadnej adnotacji o planowanej godzinie odlotu, trzeba
czekac. O ile dla mnie godzina przylotu nie byla az tak bardzo istotna, to
domyslam sie, ze wiekszosc pasazerow transferowych nie byla zadowolona z braku
informacji. Oficjalnie nie
wydano zadnego komunikatu glosowego dotyczacego znacznego opoznienia
wymienionego rejsu, informacja o nieregularnosci byla widoczna jedynie na
tablicy swietlnej, gdzie nie podano orientacyjnej godziny odlotu samolotu do
lotniska docelowego, a ponadto przez pewien czas rejs ten w ogole nie byl
widoczny w zestawieniu, co moglo sugerowac jego odwolanie. Pasazerowie
kontynuujacy swoja podroz z lotniska w Warszawie zostali na dobra sprawe
pozostawieni bez opieki i szczegolowej informacji. Wprawdzie przy stanowisku
gate mozna bylo uzyskac ulotki z informacjami o przyslugujacych prawach zgodnie
z rozporzadzeniem (WE) NR 261/2004 Parlamentu Europejskiego, jednak w zaden
sposob nie mozna bylo swoich praw wyegzekwowac. Panie z obslugi handlingowej na
lotnisku w Gdansku rozkladaly rece, ze nie sa one bezposrednio pracownikami
linii lotniczej PLL LOT i nie sa wystarczajaco decyzyjne (w kwestii
przebukowania utraconych polaczen czy tez zagwarantowania noclegu). W
koncu ok. 23:30 na plycie lotniska pojawil sie opozniony Dash Q400 i niebawem
rozpoczeto boarding. Pasazerow w progu wital szef pokladu pan Jakub
Gronkiewicz, za sterami Dasha siedzi kapitan Marcin Zimon, ktory opoznienie
uzasadnil koniecznoscia zamiany samolotu na warszawskim lotnisku. Boarding
zostaje zakonczony, zajmuje moje miejsce 7D i jeszcze przed startem przegladam
nowy czerwcowy numer magazynu pokladowego Kalejdoskop. Wkrotce nastepuje
przygotowanie kabiny pasazerskiego do lotu, ma miejsce instruktaz
bezpieczenstwa, swiatla w kabinie zostaja wygaszone i jestesmy gotowi do
startu, kilka minut po polnocy wznosimy sie w powietrze. W samolocie jak to w
Dashu jest bardzo glosno, mam miejsce mniej wiecej na wysokosci skrzydel, kiedy
wiec otrzymuje moja porcje wody minteralnej i ustawiam ja na stoliku moge
obserwowac wirowanie wody w plastikowym kubeczku :-P Cala podroz trwa zgodnie z
zapowiedzia ok. 40 minut, nad Polska trwa piekna noc, lamiemy zasady ciszy
nocnej na stolecznym lotnisku i lagodnie przyziemiamy na pasie startowym. Uff,
to byl dlugi dzien! Dobranoc...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz