W niedziele bladym switem pojawiam sie
na Lotnisku Chopina, przynajmniej raz w roku staram sie odwiedziec Wlochy; tym
razem jednodniowy wypad do Mediolanu zarezerwowalem raptem na 2 tygodnie przed
terminem wylotu, korzystajac z niskich cen u tanich przewoznikow (WizzAir i
Ryanair). Rozklad obu linii umozliwial calodniowy pobyt w Italii, nie byl
konieczny nocleg i nie bylo potrzeby wykorzystywac puli urlopowej, a u mnie
kazdy dzien jest na wage zlota. Na stolecznym lotnisku calkiem pokazna liczba
podroznych tloczy sie przed wejsciem do kontroli bezpieczenstwa w strefie A, ale
ochrona zamknela bramki, kieruje sie zatem do drugiej czesci terminala i tam
bezproblemowo udaje mi sie przejsc przez magiczne bramki. Najpierw udaje sie do
automatu z kawa, a potem zajmuje miejsce w poblizu gate’u 31, skad bedzie
odbywal sie boarding na rejs do Bergamo. Rozpoczyna sie on nawet przed czasem i
wyraznie widac, ze po zmianach polityki bagazowej niemal wszyscy pasazerowie
zdecydowali sie na wykup uslugi pierwszenstwa wejscia na poklad, co daje
gwarancje zabrania wiekszego bagazu podrecznego na poklad. Moja uwage zwroca
dosc niemila pracownica agenta handlingowego, ktora obsluguje nasz boarding,
dziewczyna jest tutaj ewidentnie za kare, jest nieuprzejma i opryskliwa dla
pasazerow, wygania ich z kolejki, na odczepne odpowiada na pytanie jednej
pasazerki, duzy minus za obsluge tutaj. Do Airbusa A321 zostajemy podwiezieni
autobusem, mam losowo przyznane miejsce 38C, ktore znajduje sie w przedostatnim
rzedzie, nieco sie tego obawiam, gdyz tyl maszyny jest zdecydowanie bardziej
podatny na wszelkie turbulencje. Przed startem ma miejsce odlaczanie samolotu,
kapitan Rafal Skibniewski podaje parametry lotu i wznosimy sie w powietrze,
ladnie widac wschodzace slonce nad Warszawa. Cale szczescie sam lot jest bardo
spokojny i cichy, zaloga swoj platny serwis rozpoczyna dopiero prawie godzine
po starcie, wiekszosc pasazerow ucina sobie drzemke i zaloga nie ma komu
oferowac swoich produktow w zawyzonych cenach. Po 1 h 45 min rejsu kapitan
delikatnie przyziemia na lotnisku w Bergamo, jest piekne slonce i jeszcze lekki
mrozek, ale w ciagu dnia temperaturja wzrosnie do 7 stopni powyzej zera.
Pierwsze kroki w slonecznej Italii
kieruje do polozonego naprzeciwko lotniskowego terminala centrum handlowego
Orio, gdzie w supermarkecie Iper oblawiam sie we wloskie specjaly, w koszyku
laduja m.in. dwa opakowania kawy Lavazza Dek (intenso i classico), krakersy TUC
z rozmarynem, czekoladowe ciasteczka Pan di Stelle czy tez napoj chinotto. Po
odejsciu od kasy jestem objuczony niczym wielblad, ruszam na pietro i musze sie
nieco posilic, czas na sniadanko w McCafe – croissant i cappuccino. Nastepnie
robie mala rundke po sklepach, jest nieco wloskich marek, ale mimo trwajacych
wlasnie wyprzedazy oferta nie jest powalajaca, natomiast wszystkie sieciowki
jak moja ulubiona ZARA czy H&M maja taka sama oferte jak w Polsce. Po
krotkim spacerze przez centrum handlowe wracam na lotnisko, w kasie przewoznika
Terravision zaopatruje sie w bilet powrotny do Mediolanu w cenie 9 euro i okolo
godzine pozniej docieram do dworca kolejowego Stazione Centrale, skad szybkim
krokiem zmierzam w kierunku Quadrilatero d'Oro. Male zakupy we
wloskich domach mody to taka moja slabosc, milo jest zostac obluzonym po
krolewsku przez bardzo elegancka obsluge. Po wizycie w salonie Emporio Armani i
Versace docieram na skapany w sloncu plac Duomo, to juz po raz kolejny mam
okazje podziwiac to miejsce, jak zawsze towarzysza mi golebie.
Teraz nadszedl
czas na creme de la creme mojego wypadu do Mediolanu, a mianowicie wizyte w
pierwszej kawiarni Starbucks Reserved we Wloszech, ktora z wielka pompa otwarto
w ubieglym roku. Juz samo wejscie do kawiarni jest imponujaca, miesci sie ona w
starym eleganckim gmachu poczty, a wejscia pilnuje ochroniarz w garniturze i
dobrze skrojonym plaszczu, w srodku jest tlum gosci, wiec chwile musze poczekac
na zewnatrz, a kiedy juz wchodze do srodka, nie moge wprost uwierzyc, jak
przestronne i kunsztownie urzadzane jest to miejsce, jest duzo elementow drewna
oraz zlota, sa dwa stanowiska barowe, przy ktorych mozna zamawiac ten zyciodajny
napoj (jest dostepne menu niczym w restauracji, widac, ze to Starbucks na
bogato), a na antresoli zlokalizowany jest najprawdziwszy bar, gdzie mozna
zamawiac takze drinki (Aperol Spritz rzadzi) i cieple przeskaski. Trwa moje
dolce far niente, zaczytuje sie w niedawno kupionej ksiazce na temat komunizmu
w Albanii. W koncu nadchodzi czas, by sie zebrac, ruszam w droge powrotna do
Stazione Centrale, slonce juz zachodzi i ok. 18:30 ruszam do Bergamo, tym razem
podroz trwa nieco dluzej, ale mam spory zapas czasowy, na spokojnie przechodze
kontrole bezpieczenstwa i przechodze pod bramke numer 11, skad bedzie odbywal
sie boarding mojego rejsu linii Ryanair do Varsavii Modlin. Samolot z Modlina
przylatuje sporo przed czasem, takze i nasz boarding rozpoczyna sie na ponad 40
minut przed planowanym startem Boeinga 737. Tak sie sklada, ze personel czeka
na spoznialskich pasazerow i nim w koncu wszyscy zajma miejsca, nieco czasu
uplywa, a zaloga strofuje pazaserow, ktorzy sie kokosza i nie moga sie
odpowiednio usadowic. Na szczescie nie ma dlugiej kolejki do startu i szybko
wzbijamy sie w przestrzen, mam miejsce 21B w srodkowej czesci maszyny na
skrzydle, wiec nie moge ogladac widokow za oknem, niemal caly lot spedzam na
lekturze mojej ksiazki. Obsluga tym razem takze nie jest bardzo narzucajaca
sie, ale oczywiscie musi reklamowac swoj serwis oraz niesmiertelne zdrapki. Na
kwadrans przed rozkladowa godzina ladowania meldujemy sie na plycie lotniska w
Modlinie. Wybija godzina 23:00. Arrivederci!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz