Tak sie zlozylo, ze wypad
do Maroka i Francji byl moja ostatnia podroza, ktora odbylem przed akcja
pandemia w lutym 2020 roku. Teraz zas pierwszy wyjazd po Europe pada wlasnie na
Maroko i jest to Tanger, na styku Afryki i Europy. Korzystajac z dosc rozbudowanej
siatki polaczen linii Ryanair udalo mi sie zaplanowac jednodniowa wycieczka do
Maroka na trasie Warszawa Modlin – Bergamo – Tanger & Tanger – Charleroi –
Warszawa Modlin. W czwartkowy poranek po porannym espresso i brioche czekam pod
bramka mojego lotu BGY-TNG, boarding trwa niesamowicie krotko, bo okazuje sie,
ze leci mniej niz 20 pasazerow, dawno juz nie widzialem tak pustego samolotu,
mam dla siebie cale 3 siedzienia, ale ze za oknem przez wieksza czesc lotu jest
piekna pogoda, to obserwuje to, co dzieje sie pod nami a przez pozostaly czas
koncze czytac ksiazke „Lotniskowy zawrót głowy”. Ujmuje mnie ladowanie na
afrykanskiej ziemi, ladujemy od strony oceanu i przelatujemy bardzo nisko
niemal nad sama plaza, cos wspanialego. Po wyjsciu z samolotu nastepuje
kontrola dokumentow „covidowych”, moje potwierdzenie szczepienia oraz formularz
„fiche sanitaire” laduja na odpowiedniej kupce u sluzb lotniskowych a potem juz
klasyczna kontrola paszportowa, skanowanie bagazu i moge opuscic lotnisko. Akurat
udaje mi sie rozmienic banknot 200 MAD w lotniskowej placowce pocztowej placac
za znaczki. Jeszcze tylko zmiana stroju na lzejszy i juz moge ruszyc w droge do
miasta. Bezposrednio na lotnisko nie kursuje komunikacja miejska, ale mozna
dostac sie na jej przystanek idac pieszo z lotniska. Spacer do dużego ronda z
główną trasą trwa ok. 15-20 minut. Mamy ładny chodnik po obu stronach jezdni,
można śmiało iść. Największa trudność to przedostanie się potem na drugą stronę
jezdni, by zlapac autobus 9A w strone miasta. Jezdza bardzo czesto, wiec nie
trzeba sie martwic, jesli nam ucieknie. Bilet na przejazd kupujemy placac
gotowka u kierowcy, koszt biletu to 3,5 MAD (wejscie tylko przednimi drzwiami).
Do miasta jechalem w porannym szczycie ok. 40 minut, z powrotem juz niecale 30
min. Jesli chcemy zasygnalizowac kierowcy, ze chcemy wysiasc na kolejnym
przystanku pukamy w szybe drzwi wyjsciowych.
Z centrum miasta dobiega typowy arabski gwar, a samo miasto jest ładne, zadbane i bardzo kolorowe. Pierwsze kroki
kieruje do legendarnej Gran Cafe de Paris vis a vis ambasady Francji i Instytut
Francuskiego. Miejsca na zewnatrz sa mocno oblegane, wiec zajmuje stolik przy drzwiach
i zamawiam zestaw sniadaniowy. Omlet z oliwkami oraz swiezo wyciskany sok z pomaranczy
smakuja wybornie, taki posilony moge ruszyc w dalsza droge, ktora przez miasto
wiedzie mnie w kierunku medyny, by zagubic sie w gaszczu waskich uliczek i
napatrzec sie na targ i zycie codzienne mieszkancow Maroka. Przy okazji
zaopatruje sie w pamiatki a potem jeszcze dla odmiany czeka mnie wizyta w supermarkecie
Marjane, gdzie do plecaka pakuje moc przekasek i lokalnych slodyczy. W koncu
nadchodzi pora na glowny punkt programu, czyli wizyte na szerokiej plazy miejskiej.
O tej porze dnia nie ma tam wielu plazowiczow, wiec spokojnie mogle sie zrelaksowac,
zamoczyc stopy w Atlantyku i wsluchac sie w szum fal. Oprocz blekitnego
nieba...