Przed nami kolejny szary listopadowy weekend, tym razem 11/11 wypada w
piatek, co umozliwilo mi zorganizowanie krotkiego wypadu na poludnie Wloch do
Bari. Wloska kuchnia i styl ubierania sie mieszkancow tego kraju bardzo mi
odpowiadaja, do tego nie sposob nie wspomniec o dobrej pogodzie, nie musialem
dlugi sie zastanawiac i po raz kolejny w tym roku odwiedzilem Italie. W maru
odwiedzalem Rzym, w kwietniu Sycylie, teraz przyszedl czas na stolice regionu
Apulia. W tym miejscu warto nadmienic, ze Bari nierozerwalnie laczy sie takze z
Polska, gdyz tutaj pochowana jest krolowa Bona, ktora dzielnie radzila sobie w
naszej ojczyznie.
W piatkowe leniwe popoludnie pojawiam sie na Lotnisku Chopina i odbieram
karte pokladowa przy stanowisku Lufthansy na rejs do Monachium. W oryginalnym
planie mialem leciec do MUC linia Adria Airways z maturskiego lotniska Szczytno
– Szymany, ale przewozink zrezygnowal z obslugiwania tej trasy w sezonie
zimowym i zdecydowalem sie na alternatywne poleczenia niemiecka linia, ktora
bardzo cenie za wysoka jakosc serwisu na pokladzie oraz bogata siatke polaczen.
Przed odlotem tradycyjnie juz korzystam z przywilejow saloniku lotniskowego i
do wyjscia do samolotu udaje sie dopiero o wyznaczonym czasie boardingu, nie
musze nudzic sie pod bramka, w saloniku przy smakolykach moge poczytac prase
czy tez sledzic najnowsze wiadomosci na ekranie TVN24 badz innych stacji
telewizyjnych. Oblozenie jak to na piatkowy wieczor jest calkiem duze, z
delegacji wraca sporo biznesmenow. Jak zwykle wybralem miejsce w przedniej
czesciu maszyny przy oknie, z zywym zainteresowaniem przegladam magazýn
pokladowy Lufthansy a pozniej z uwaga przygladam sie instruktazowi
bezpieczenstwa – za czesc lotu zawsze bardzo mnie absorbuje, a wiekszosc
pasazerow zupelnie nie zwraca uwagi na zaloge demonstrujaca zasady zachowania
sie w przypadku sytuacji awaryjnej. Przed startem Airbus A319 nastepuje
odladzanie, zaczal sie sezon zimowy, trzeba liczyc sie z dodatkowymi minutami,
ktore spedzimy na pokladzie. W koncu startujemy i po wysokosci przelotowej
rozpoczyna sie serwis, skromna kanapeczka na ciemnymi pieczywie oraz pelen
wybor napojow, dawno nie pilem soku pomidorowego, a wiadomo, ten najlepiej
smakuje na wysokosciach. Po ok. 1,5 h lotu ladujemy w Monachium i z
zaciekawieniem rozgladam sie po nowo oddanym terminalu 2 Satellite. Jest jasno,
nowoczesnie, ekologicznie i czysto, dla podroznych przygotowana cala mase
udogodnien, sa specjalne lezanki, na ktorach mozna sie wyciagnac, jest tez
strefa wyspowa z komputerami i darmowym dostepem do internetu oraz gniazdkami
elektrycznymi, mozna podladowac telefon czy inne urzadzenie, nie ma zadnych
kolejek, wieczor uplywa mi na odpisywaniu na zalegle maile i czytaniu
informacji na temat Bari, do ktorego udam sie linia Air Dolomiti nastepnego
dnia. Terminal jest zamykany na noc, lotnisko w Monachium nie przyjmuje
samolotow nocna pora, przechodze do czesci ogolnodostepnej , gdzie na antresoli
spedzam nocke. Oprocz mnie nie na niemal nikogo, nikt mnie nie budzi, jedynie
ekipa sprzatajace nieco halasuje przy myciu podlog maszyna. Kilka minut po
godzinie 04:00 lotnisko nagle ozywa, pojawiaja sie jego pracownicy, udaje sie
zatem do stanowiska odprawy Lufthansy dla pasazerow klasy biznes (linia Air
Dolomiti jako spolka-corka Lufthansy nie posiada specjalnie wydzielonej
strefy), odbieram karte pokladowa i po blyskawicznej kontroli bezpieczenstwa
wchodze do dopiero co otwartego saloniku na sniadanie. Po sycacym posilku
postanawiam skorzystac z prysznica, serwis oferowany przez Lufthanse jest
naprawde godny polecenia, na wejsciu dostaje 3 biale reczniki oraz komplet
przyborow toaletowych (maszynka do golenia, krem do golenia, balsam do ciala,
szczoteczka i pasta do zebow oraz grzebien), wszystko to w gratisie. Lazienka
jest bardzo duzych rozmiarow, moge w niej niemalze tanczyc. Tak odsiwezony
ruszam powoli na boarding, po drodze zaopatruje sie jeszcze w niemiecka prase
(Focus, Bild).
Wejscie na poklad Embraera Air Dolomiti nastepuje o czasie, bardzo sympatyczna wloska zaloga wita pasazerow, load factor jest dosc sredni, miejsce obok mnie pozostaje wolne. Po osiagnieciu wysokosci przelotowej wznosimy sie nad Alpami, osniezone szczyty gorskie rewelacyjnie prezentuja sie z okien samolotu. Serwis to sredniego rozmiaru smaczna kanapka z pasta i wedlina oraz ciastko z kremem cytrynowym, do wyboru pelna gama napojow. Jak na trase trwajaca ok. 90 minut i linie o zasiegu regionalnym (Air Dolomiti laczy Monachium z kilkoma portami wloskimi sredniej wielkosci) calosc prezentuje sie bardzo profesjonalnie, tylko ich zielone barwy nieco przypominaja szpitalna zielen, ale moze sie czepiam ;) W pelnym sloncu ladujemy na lotnisku im Jana Pawla II w Bari, czas dostac sie do centrum. Mozliwosci sa dwie: autobus miejski za 1 euro (bilety kupowane u kierowcy sa drozsze) lub kolejka/metro za 5 euro. Oczywiscie druga opcja jest tez szybsza i tym razem sie na nia decyduje, zalezy mi na dotarciu do centrum miasta przed poludniem, gdyz pozniej zamykane sa w soboty urzedy pocztowe i zapewne nie bede mial mozliwosci nabycia znaczkow, a tradycyjnie staram sie obdarowac znajomych pocztowkami z wyjazdu. Jazda pociagiem trwa okolo kwadransa, po wyjsciu z dworca szybkim krokiem ruszam jedna z glownych ulic w kierunku poczty, pobieram numerek i ustawiam sie w kolejce. Po zalatwieniu „formalnosci” czas na dolce vita, powolnym krokiem przechadzam sie malowniczymi uliczkami Bari. Ulice w srodmiesciu sa jednokierunkowe i bardzo zatloczone, radze uwazac przechodzac przez jezdnie. Samo miasto wyglada dokladnie tak, jak sobie wyobrazalem, znajdziemy tam typowe dla Wloch okiennice, nieco murow z czerwonej cegly, male balkony, palmy, liczne kawiarenki, mnie taki klimat bardzo odpowiada. Kieruje sie do sklepu Bialetti, w Palermo kupilem sobie kawiarke tej firmy, teraz przyszedl czas na filizanke do espresso do kompletu. Nie bylbym soba, gdybym nie wybral sie do supermarketu, jest sobotnie poludnie, wiec kolejki spore, ale w obliczu smakolykow, ktore mam w koszyku, nic nie jest w stanie mnie zlamac. Mam tam m.in. mocna kawe Lavazza Deko i ciasto panettone oraz makaron spaghetti Barilla. W koncu objuczony towarem ruszam w dalsza droge na stare miasto, przeciskami sie waskimi uliczkami, w ich labiryncie kraza okoliczni mieszkancy poruszaja sie na skuterach Vespa, tak charakterystycznych dla Italii, spotkamy tez suszace sie nad glowami pranie i mozemy niemalze zajrzec innym przez okan czy drzwi do domow. Po wyjsciu z labiryntu moim oczom ukazuje sie bazylika sw. Mikolaja, wchodze do kosciola, w swiatyni jest nieco turystow modlacych sie w skupieniu. Po przejsciu przez ulice za kosciolem jestem juz nad morzem, Adriatyk o tej porze roku wprawdzie nie nadaje sie do kapieli, ale spacer wzdluz brzegu bardzo dobrze mi robi. Na trasie znajduje sie maly port dla zaglowek, kutrow i mniejszch jednostek, w poblizu podziwiac mozna takze ratusz i eleganckie hotele. Popoludnie spedzam przy wloskiej kawie i specjalach lokalnej kuchni, akurat psuje sie pogoda i zaczyna padac, wiec dobrze sie sklada, ze jestem pod dachem.
Jestem tuz obok dworca kolejowego, sprzed ktorego odjezdza autobus numer 16 na lotnisko, czas jazdy to okolo 40 minut. Lotnisko w Bari nie jest specjalnie duzych rozmiarow, na poziomie odlotow nie uswiadczycie niemal zadnych miejsc do siedzenia, nalezy zjechac na dol na przyloty i tam mozna w spokoju oczekiwac na swoje polaczenie. Oddaje sie lekturze magazynu Focus i dopiero ok. 2 godziny przed odlotem rejsu linii WizzAir do Katowic udaje sie do kontroli bezpieczenstwa. Boarding bedzie odbywal sie z bramki numer 1. Jest juz calkiem sporo Polakow, z ich relacji wynika, ze wiekszosc osob spedzala tutaj okolo tygodnia, spora czesc z podroznych byla takze w Neapolu. Oczywiscie jestem niemal jedynym pasazerem podrozujacym samotnie, jak to zwykle bywa na takich trasach stricte turystycznych dominuja zakochane pary, grupki znajomych czy rodziny z dziecmi, a ja do zadnej z wymienionych grup sie nie zaliczam ;( Boarding nastepuje o czasie i o dziwo przez rekaw, bardzo dawno nie doswiadczylem tego typu uslugi w taniej linii lotniczej. Cabin crew, taking off!
Wejscie na poklad Embraera Air Dolomiti nastepuje o czasie, bardzo sympatyczna wloska zaloga wita pasazerow, load factor jest dosc sredni, miejsce obok mnie pozostaje wolne. Po osiagnieciu wysokosci przelotowej wznosimy sie nad Alpami, osniezone szczyty gorskie rewelacyjnie prezentuja sie z okien samolotu. Serwis to sredniego rozmiaru smaczna kanapka z pasta i wedlina oraz ciastko z kremem cytrynowym, do wyboru pelna gama napojow. Jak na trase trwajaca ok. 90 minut i linie o zasiegu regionalnym (Air Dolomiti laczy Monachium z kilkoma portami wloskimi sredniej wielkosci) calosc prezentuje sie bardzo profesjonalnie, tylko ich zielone barwy nieco przypominaja szpitalna zielen, ale moze sie czepiam ;) W pelnym sloncu ladujemy na lotnisku im Jana Pawla II w Bari, czas dostac sie do centrum. Mozliwosci sa dwie: autobus miejski za 1 euro (bilety kupowane u kierowcy sa drozsze) lub kolejka/metro za 5 euro. Oczywiscie druga opcja jest tez szybsza i tym razem sie na nia decyduje, zalezy mi na dotarciu do centrum miasta przed poludniem, gdyz pozniej zamykane sa w soboty urzedy pocztowe i zapewne nie bede mial mozliwosci nabycia znaczkow, a tradycyjnie staram sie obdarowac znajomych pocztowkami z wyjazdu. Jazda pociagiem trwa okolo kwadransa, po wyjsciu z dworca szybkim krokiem ruszam jedna z glownych ulic w kierunku poczty, pobieram numerek i ustawiam sie w kolejce. Po zalatwieniu „formalnosci” czas na dolce vita, powolnym krokiem przechadzam sie malowniczymi uliczkami Bari. Ulice w srodmiesciu sa jednokierunkowe i bardzo zatloczone, radze uwazac przechodzac przez jezdnie. Samo miasto wyglada dokladnie tak, jak sobie wyobrazalem, znajdziemy tam typowe dla Wloch okiennice, nieco murow z czerwonej cegly, male balkony, palmy, liczne kawiarenki, mnie taki klimat bardzo odpowiada. Kieruje sie do sklepu Bialetti, w Palermo kupilem sobie kawiarke tej firmy, teraz przyszedl czas na filizanke do espresso do kompletu. Nie bylbym soba, gdybym nie wybral sie do supermarketu, jest sobotnie poludnie, wiec kolejki spore, ale w obliczu smakolykow, ktore mam w koszyku, nic nie jest w stanie mnie zlamac. Mam tam m.in. mocna kawe Lavazza Deko i ciasto panettone oraz makaron spaghetti Barilla. W koncu objuczony towarem ruszam w dalsza droge na stare miasto, przeciskami sie waskimi uliczkami, w ich labiryncie kraza okoliczni mieszkancy poruszaja sie na skuterach Vespa, tak charakterystycznych dla Italii, spotkamy tez suszace sie nad glowami pranie i mozemy niemalze zajrzec innym przez okan czy drzwi do domow. Po wyjsciu z labiryntu moim oczom ukazuje sie bazylika sw. Mikolaja, wchodze do kosciola, w swiatyni jest nieco turystow modlacych sie w skupieniu. Po przejsciu przez ulice za kosciolem jestem juz nad morzem, Adriatyk o tej porze roku wprawdzie nie nadaje sie do kapieli, ale spacer wzdluz brzegu bardzo dobrze mi robi. Na trasie znajduje sie maly port dla zaglowek, kutrow i mniejszch jednostek, w poblizu podziwiac mozna takze ratusz i eleganckie hotele. Popoludnie spedzam przy wloskiej kawie i specjalach lokalnej kuchni, akurat psuje sie pogoda i zaczyna padac, wiec dobrze sie sklada, ze jestem pod dachem.
Jestem tuz obok dworca kolejowego, sprzed ktorego odjezdza autobus numer 16 na lotnisko, czas jazdy to okolo 40 minut. Lotnisko w Bari nie jest specjalnie duzych rozmiarow, na poziomie odlotow nie uswiadczycie niemal zadnych miejsc do siedzenia, nalezy zjechac na dol na przyloty i tam mozna w spokoju oczekiwac na swoje polaczenie. Oddaje sie lekturze magazynu Focus i dopiero ok. 2 godziny przed odlotem rejsu linii WizzAir do Katowic udaje sie do kontroli bezpieczenstwa. Boarding bedzie odbywal sie z bramki numer 1. Jest juz calkiem sporo Polakow, z ich relacji wynika, ze wiekszosc osob spedzala tutaj okolo tygodnia, spora czesc z podroznych byla takze w Neapolu. Oczywiscie jestem niemal jedynym pasazerem podrozujacym samotnie, jak to zwykle bywa na takich trasach stricte turystycznych dominuja zakochane pary, grupki znajomych czy rodziny z dziecmi, a ja do zadnej z wymienionych grup sie nie zaliczam ;( Boarding nastepuje o czasie i o dziwo przez rekaw, bardzo dawno nie doswiadczylem tego typu uslugi w taniej linii lotniczej. Cabin crew, taking off!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz