W niedzielnie przedpołudnie melduje sie na praskim lotnisku Ruzyne im. Vaclava
Havla. Po powrocie z imprezy jestem nieco zmeczony, czas uzupelnic kalorie w restauracji
McDonald’s, gdzie w menu sniadaniowym pojawila sie interesujaca i calkiem
smaczna pozycja w postacji bajgla z jajkiem i bekonem. Pozniej jeszcze zakupy
czeskich przysmakow w Billi (m.in. czekolada Studentska) i oczekuje juz na
otwarcie odprawy mojego rejsu linii Sprint Air do Radomia. Korzystajac w
promocji tej linii mozna bylo kupic bilet z Pragi do Radomia za jedyne 58 zl, w
cenie przelot najmniejszym samolotem pasazerskich, jaki lata po polskim niebie,
czyli Saabem 340. Kiedy tak wpatruje sie w dosc bogata tablice odlotow
podchodzi do mnie pani z informacji turystycznej przeprowadzajaca ankiete i
zadaje pytania dotyczace mojego pobytu w Pradze. Na poczekaniu zmyslam sobie co
nieco, bo zdaje sobie sprawe, ze moj mocno niestandardowy sposob podrozowania
tylko na impreze nie miesci sie w kanonie, wole wiec po raz kolejny nie
wzbudzac niezdrowej sensacji. Po odpowiedzi na pytania ankieterki dostaje maly
magnesik z logo promujacym Prage, wyglada nawet, nawet.
W koncu 1,5 h przed odlotem otwarte zostaja stanowiska odprawy linii Sprint
Air, dwaj panowie z obslugi wydaja karty pokladowe i przyjmuja bagaze. Z racji
malych wymiarow samolotu limity bagazowe sa mocno ograniczone, ale tym razem
mam ze soba tylko torbe Fred Perry, wszakze dotarlem do Pragi poprzedniego
wieczora pociagiem. Karta pokladowa, ktora odebralem, to chyba najbrzydsza
karta, ktora kiedykolwiek odebralem, zero szaty graficznej, same czarne litery
na bialym papierze. Kontrola bezpieczenstwa nieco sie dluzy, bo w samo poludnie
jest wiele odlotow z praskiego lotniska. Przechodze przez dlugie korytarze
lotniska pod bramke C18, pasazerowie lecacy do Radomia to w sumie 33 osoby, zatem
pelne oblozenie maszyny. Boarding rozpoczyna sie na kwadrans przed odlotem,
autobusem zostajemy podwiezieni pod malenki zasnieziony samolot stojacy w
oddali na plycie lotniska. Wyglada na niesamowicie maly, zastanawiam sie, czy
sie do niego zmieszcze, ale nie jest tak zle. W progu wita nas tylko jedna
stewardessa, p. Aleksandra Michalak, kapitanem rejsu jest p. Slawomir Talowski,
nasz rejs do Radomia ma zajac 1 h 30 min. Samolot posiada konfiguracje siedzen
1-2, mnie zostalo przydzielone miejsce przy oknie 7A, rzad 6 to rzad z
wyjsciami ewakuacyjnymi. W srodku nie ma wiele miejsca, pod siedzeniem przede
mna ledwo miesci sie moja torba, a wcale nie jest tym razem duza, kurtki zimowe
nawet nie dadza sie wepchnac do schowka :( Na razie to jednak nie problem,
poniewaz w srodku panuje lodowate zimno.Stewardessa (rowniez w zrgabnym palcie)
prezentuje nam procedure bezpiezenstwa i oczekujemy na start, ktory z powodu
kolejki od odladzania opoznila sie prawie o godzine! W tym czasie kapitan nawet
slowem nie powoiedzial, ze to bedzie tak dlugi trwalo. W koncu jednak silnik
porusza smigla i wznosimy sie do Polski. Tuz po starcie z panelu nad glowa
pasazera w pierwszym rzedie spada kratka wraz z gabka. Stewardessa naprawia
usterke i przykleja czesc samolotu plaster (sic!). Na szczescie wiecej
niespodzianek juz nie ma, rejs odbywa sie bez turbulencji, serwis pokladowy to
woda i Princessa. W koncu po 90 minutach lotu laduemy na lotnisku w Radomiu.
Chytra baba patrzy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz