Kierunek kolejnej weekendowej podrozy to Lizbona;
nie ukrywam, ze na stolice Portugalii wybor padl calkiem przypadkiem, kiedy to
mniej wiecej rok temu na moim ulubionym forum lotniczym Fly4Free pojawil sie
wpis na temat bezposrednich rejsow linia TAP Portugal na trasie
Warszawa-Lizbona w bardzo atrakcyjnej cenie. Warto zwrocic uwage, ze narodowy
portugalski przewoznik to jedna z niewielu linii, ktora podczas rejsow po Europie
wciaz serwuje w klasie ekonomicznej cieply posilek oraz czestuje alkoholem
(wino badz piwo). Tego sobotniego popoludnia kolejka do stanowiska odprawy na warszawskim
Okeciu jest niesamowita, a przybylem do terminala sporo wczesniej. Na szczescie
personel bardzo sprawnie odprawia poszczegolnych pasazerow, co wiecej, pan z
obslugi bez zbednych pytan nadaje moj bagaz podreczny do luku, ach, co to za
wygoda, kiedy nie musze uzerac sie w walizka kabinowa podczas rejsu. Bardzo
ubolewam nad tym, ze tradycyjne linie lotnicze poszly w tym (i niestety nie
tylko w tym) zakresie droga tanich linii lotniczych. Boarding nieco sie
opoznia, w rezultacie do Portugalii docieramy niemal 40 minut po czasie, sam
rejs trawa prawie 4 h 20 minut, jak podczas lotu informowal kapitan jest to
sprawka silnego wiatru, ktory ogranicza predkosc maszyny. Ku mojemu zdziwieniu
w Portugalii jest zdecydowanie chlodniej niz tego dnia w Warszawie. Z lotniska
do miasta docieram metrem, po drodze zaliczam jedna przesiadke, a w poblizu
hotelu, jeszcze przed zameldowaniem sie, zaliczam male zakupy w pobliskim
markecie Auchan. Kolejnego dnia mamy niedziele a na dodatek Zielona Swiatki,
nie mam wiec gwarancji, ze sklepy beda w tym dniu otwarte. Nabywam nieco
lokalnych specjalnosci, a glowna atrakcja tych zakupow jest porto, ktore bardzo
sobie cenie, za butelek place niecale 5 euro, w Polsce ten sam trunek jest
zdecydowanie drozszy. Po dotarciu do hotelu i ululaniu sie wspomnianym porto
szybko zasypiam, rano za to wstaje rzeski jak skowronek i juz przed 7 rano
ruszam w miasto, do Lizbony wlewa sie piekne slonce, po drodze czas na slodkie
sniadanie, bardzo posmakowaly mi portugalskie ciastka pastel, do tego espresso
i jest piekny poczatek poranka, po drodze posilam sie jeszcze tostem z McDonald’s
i spaceruje glownym deptakiem miasta podziwiajac zdobione fasady budynkow oraz
znajdujace sie niemalze wszedzie azulejos. Poniewaz jest to juz moja druga w
Lizbonie, to tym razem nie skupiam sie na flagowych zabytkach i atrakcjach
portugalskiej stolicy, ale po kontemplacji przy nabrzezu ruszam na podmiejski
pociag do Cascais i po niespelnma 30-minutowej podrozy kieruje sie na plaze Carcavelos,
plaza jest szeroka, piaszczysta a ocean prezentuje swoj bezkres, z ksiazka w
dloni spedzam tam lwia czesc dnia i dopiero po poludniu wracam do Lizbony.
Czuje juz maly glod, czasd udac sie do McDonald’s na zupke – tak, tak, w
Portugalii maja w stalym menu roznego rodzaju zupy w dwoch rozmiarach, sa
naprawde smaczne i pozywne, ale wiadomo, nic nie przebije pysznych slodkosci z
piekarenek. Juz ciesze sie na moj kilkugodzinny powrot do Lizbony w
listopadzie, kiedy znow bede mogl polasuchowac. Godziny popoludniowo-wieczorne
spedzam wloczac sie waskimi uliczkami Lizbony, sledze wspinajace sie na wzgorza
tramwaje, to doprawy niesamowite, ze tego rodzaju pojazdy sa w stanie
przemiescic sie razem z pasazerami i nie wypasc z szyn, to trzeba zobaczyc! Wieczorem
zaopatruje sie w Starbucksie w mrozone espresso i zajmuje sie tym, co lubie
najbardziej, czyli kontemplacja przechodniow. Lubie to!
W poniedzialkowy poranek docieram jedna z pierwszych kolejek metra na lotnisko, tym razem pani na stanowisku odpraw dedykowanym pasazerom statusowym Star Alliance nie chce nadac mojej walizki nieodplatnie, musze jakos sobie poradzic :-P Niestety, rejs powrotny jest dosc turbulentny, takze obiad (pyszna rybka!) spozywam lapczywie, by nie rozlac wina i nie pobrudzic siebie ani wspolpasazerow. Samolot ponownie jest bardzo dobrze wypelniony, nie wiem, czy to zasluga tej promocyjnej taryfy czy po prostu Portugalia stala sie tak popularna wakacyjna destynacja. Faktem jest, ze kraj ten bardzo pozytywnie zaskoczyl mnie cenowo, w lokalnych kawiarniach czy w sklepach spozywcych jest stosunkowo tanio w porownaniu do Polski. Goraco polecam!
W poniedzialkowy poranek docieram jedna z pierwszych kolejek metra na lotnisko, tym razem pani na stanowisku odpraw dedykowanym pasazerom statusowym Star Alliance nie chce nadac mojej walizki nieodplatnie, musze jakos sobie poradzic :-P Niestety, rejs powrotny jest dosc turbulentny, takze obiad (pyszna rybka!) spozywam lapczywie, by nie rozlac wina i nie pobrudzic siebie ani wspolpasazerow. Samolot ponownie jest bardzo dobrze wypelniony, nie wiem, czy to zasluga tej promocyjnej taryfy czy po prostu Portugalia stala sie tak popularna wakacyjna destynacja. Faktem jest, ze kraj ten bardzo pozytywnie zaskoczyl mnie cenowo, w lokalnych kawiarniach czy w sklepach spozywcych jest stosunkowo tanio w porownaniu do Polski. Goraco polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz