Vivat Tel Aviv / 16.03.2018 - 18.03.2018

W piatek ok. godz. 03:30 na wrocławskim lotnisku z głośników rozbrzmiewa zapowiedź, ze odprawa na rejs pasazerow linii Polskich Linii Lotniczych LOT do Tel Avivu zostala otwarta. Otwieram ciezkie powieki po dosc malo komfortowej nocy na lotnisku i karnie ustawiam sie w kolejce, przede mna jest spora grupa wycieczkowa pielgrzymow w srednim wieku udajacych sie do Ziemi Swietej. Glos zabiera opiekunka stadka z biura podrozy, wszyscy w skupieniu sluchaja uwag doswiadczonej globtroterki, zwlaszcza ze czesc osob bedzie po raz pierwszy podrozowac samolotem. Dla mnie bedzie to juz trzecia wizyta w Izraelu, ciesze sie, ze ponownie moge odwiedzic to miejsce, wygrzac sie na bardzo dobrze zagospodarowanej plazy, zetknac sie z tak odmienna kulture oraz sprobowac przysmalow kuchni bliskowschodniej takich jak hummus czy falafel. Po wejsciu na poklad i zajeciu miejsca 3F okazuje sie, ze przod bedzie zajety przez grupke ortodoksyjnych Zydow przystrojonych w chalaty i kapelusze. Chwile po starcie panowie wstaja w przejsciu miedzy fotelami Boeinga 737-800 i rozpoczynaja na glos swoje rytualne modly, co spotyka sie z prosba zalogi pokladowej o bardziej ciche zachowanie i zwrocenie uwagi na pozostalych pasazerow, ktorzy zwlaszcza biorac pod uwage wczesna pore, chcielibh odpoczac. Modlacy sie panowie zupelnie nie reaguja na coraz bardziej stanowcze slowa zrezygnowanej juz szefowej pokladu pani Magdaleny Wisniewskiej, mam wrazenie, ze jeszcze na zlosc probuja przekrzyczec sie ze stewardessa, ale obywa sie bez interwencji kapitana, juz obawialem sie przymusowego ladowania po drodze, co z pewnoscia wywolaloby skandal dyplomatyczny, zwlaszcza ze ostatnio z Izraelem nasze stosunki nie wygladaja najlepiej. Po ok. 3 h 20 minutach lotu ladujemy na lotnisku Ben Guriona w Tel Avivie, znam juz jego konstrukcje, sprawnie i bez zwracania uwagi sluzb docieram do kontroli paszportowej, gdzie kolejka posuwa sie w slimaczym tempie, ale za to tym razem straz graniczna nie zamecza mnie pytaniami, odbieram walizke z tasmy i jestem juz na zewnatrz. W zwiazku z modernizacja trasy kolejowej pociagi do miasta w piatek nie kursuja, ale za to podstawiane sa darmowe autobusy zastepcze, ktory dowoza pasazerow do stacji Savidor w centrum miasta. Podczas mojego ostatniego pobytu w TLV takze korzystalem z tej stacji, juz bez pomocy mapy docieram do nadmorskiej promenady, po drodze wstepuje do supermarketu po male zakupy oraz zamawiam zestaw z hummusem i dodatkami w lokalnej knajpce. Po dotarciu do wynajmowanego przeze mnie apartamentu, odswiezeniu sie i przebraniu ruszam zwawo na promenade. Widac, ze rozpoczyna sie szabat i swietowanie, zewszad wychodza ludzie, bardzo duza ich liczba jezdzi na rowerach czy wrotkach. Slonce juz powoli zachodzi, przy kubku aromatycznej kawy podziwiam zachodzace slonce i spaceruje po zimnym juz piasku. W sobotni poranek najpierw zaopatruje sie w pyszne lokalne pieczywo (trojkatna bulka z topionym zoltym serem i oliwkami bardzo przypomina gruzinskie chaczapuri) i uderzam na plaze przy hotelu Hilton. Co mnie zdumiewa, to dosc swobodne podejscie Izraelitow do psow, ktore na plazy czuja sie jak u siebie i dokazuja na calego. Popoludnie spedzam na wedrowkach po starej czesci miasta zwanej Yafo, gdzie przy wiezy zegarowej zaopatruje sie w pyszny falafel. Ze wzgorza roztacza sie wspanialy widok na port oraz rozswietlona tysiacem barw promenade. Na wylocie z Izraela w niedziele znow podpadlem pracownikom lotniskowego wywiadu (przez tureckie pieczatki). Zirytowalo mnie wrecz pytanie szefa owej ochrony, ktory spytal, dlaczego znow do nich przylecialem, a nie np. do Wloch. Tym razem po raz kolejny zostala mi przydzielona kategoria 5/6 - to juz klasyka w moim przypadku, zatem moj bagaz zostal odpowiednio szczegolowo skontrolowany. Nizsze kategorie maja Zydzi oraz Polacy w grupach pielgrzymkowych ;) Shalom!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz