Przede mną pierwsza tegoroczna i zarazem tak bardzo wyczekiwana podróż. Ruszam bowiem do Arabii Saudyjskiej, której niedostępność przez lata mnie fascynowała. Kiedy zatem jesienią anno domini 2019 Internet obiegła informacja, że KSA wprowadza wizy turystyczne, postanowiłem się tam w miarę szybko udać. Obawiałem się, że kraj ten szybko zadeptają żądni wrażeń turyści a ich ewentualne ekscesy poskutkują zablokowaniem możliwości wjazdu do tego królestwa na wizie turystycznej. Relatywnie szybko udało mi się znaleźć atrakcyjną ofertę cenową greckiej linii lotniczej Aegean Airlines na trasie Warszawa-Ateny-Jeddah (polska nazwa tegl drugiego co do wielkości miasta w Arabii Saudyjskiej brzmi Dżudda), nieco później pojawiła się promocja z okazji Black Friday na noclegi w sieci hoteli Accor a pod koniec roku złożyłem online wniosek wizowy i niemal zaraz po uiszczeniu opłaty kartą kredytową otrzymałem mail z wizą postaci pliku PDF. Wiza taka jest ważna rok od daty wydania, maksymalny czas jednorazowego pobytu to 90 dni a jej koszt to 465 SAR (dla uproszczenia przyjmijmy, że to 465 PLN). Być może właśnie ta stosunkowo wysoka opłata oraz brak niskobudżetowych połączeń z naszego regionu sprawia, że turyści sensu stricte się tam wciąż nie zapuszczają, za to jak przekonałem się na pokładzie lotu Ateny-Jeddah bardzo dobrze miewa się turystyka pielgrzymkowa. Ku mojemu zaskoczeniu w samolocie jest całkiem sporo osób rasy białej, rzut oka na paszporty współpasażerów i już wiem, że to muzułmanie z Bałkanów, są paszporty z dawnej Jugosłowii jak Albania, Czarnogóra czy Bośnia i Hercegowina. Zupełnie zapomniałem, że ten region Euroupy także został zdominowany przez islam. Jeszcze jedna ciekawostka - podczas rejsów do Arabii Saudyjakiej jest oferowany alokohol! A od niedawna cudzoziemki nie mają obowiązku zakrywania odzieży wierzchniej i włosów abają i dośc swobodnie prezentują się na ulicach.
Po wylądowaniu w Jeddah prawie 45 minut przed czasem czekamy niemal godzinę na podstawienie schodków i autobusów, które zawiozą nas do terminala. Czegoś takiego jeszcze nigdy nie doświadczylem, ale teraz już wiem, skąd biorą się notoryczne opóźnienia rejsu JED-ATH, mimo że lot ATH-JED zwykle ląduje przed czasem. Okazuje się, że taki sam brak organizacji cechuje także rejsy narodowego przewoźnika Saudi Arabian Airlines. Po zmianie terminala z North na South (za taką wątpliwą przyjemnośc zapłacilem ok. 55 SAR w Uberze) okazuje się, że boarding mojego lotu krajowego do Rijadu zaczyna się dopiero po tym, jak samolot miał odlecieć. Nikt nic sobie z tego nie robi, lądujemy po przeszło godzinie spóźnienia a załoga stwierdza jedynie, że zawiniły względy organizacyjne. Przygotujcie się, żw oba terminale (North & South) nie posiadają rękawów, jeździ się kilometrami autbusami po asfalcie nim w końcu busik podjedzie na właściwe miejsce na płycie. Samą maszynę B777 w barwach Saudii mogę pochwalić za dość bogaty system rozrywki pokładowej. Niestety, nie dało się z niego w pełni skorzystać, gdyż nie zostają rozdane słuchawki a klasyczne od telefonu się nie nadają. Na szczęście krajówka to jedynie nieco ponad godzina lotu, podczas którego serwowany jest poczęstunek: do wyboru kanapka lub muffin oraz woda/soki/kawa/herbata. Bez szału, kanapka jest nieapetyczna i sucha, ale to zawsze jakiś miły gest.
Arabia Saudyjska przyciągnęła mnie do siebie aurą tajemniczości, niedostępności, hermetyczności, słynną policją obyczajową. Swego czasu na forach internetowych czytałem informacje o bardzo skrupulatnych kontrolach bagażu i rzeczy osobistych, które wwozimy do kraju (dochodziło np. do konfiskaty prasy z reklamami z branży modowej), tymczasem po przylocie w kolejce do stanowiska funkcjonariusza stałem może raptem 2 minuty, nastąpiło zebranie odcisków palców, cyknięcie fotki a na koniec każdy bagaż jest prześwietlany, ale bardzo podobną procedurę wjazdową mają przecież USA. Nie taki diabeł straszny, jak go malują! Szczerze mówiąc, kraj ten niewiele różni się od innych z Półwyspu Arabskiego. ;) Pamiętajcie tylko o jednym, habibi, Allah Akbar!