Kalimera! W koncu nadszedl czas na pierwsza zagraniczna
podroz anno domini 2021. Covidowe szalenstwo na dobre opanowalo kule ziemska,
konca nie widac, wiec i moje podroze sa nadal bardzo mocno ograniczone. Po
kilku miesiacach lotow krajowych na pokladach PLL LOT ruszam na weekendowy
wypad do greckiej Chanii, tam mnie jeszcze nie bylo ;) Na Krecie mialem juz
kiedys okazje byc w Heraklionie, a w ubieglym roku Hellade odwiedzilem az
trzykrotnie, kraj ten z kazda wizyta coraz bardziej mnie urzeka, kiedy wiec
pojawily sie bilety w przystepnych cenach udalo mi sie zlozyc rezerwacje w sam
raz na moje potrzeby, czyli expressowo. W sobotni poranek po nocnym piatkowym
Dashowaniu nocke spedzilem na terminalu lotniska Krakow Balice, fotele kawiarni
Costa Coffee na antresoli zdecydowanie spelniaja swoja role. Dochodzi 3:30 a do
stanowisk odprawy linii Ryanair juz ustawia sie spora kolejka podrozujacych.
Wszystko dlatego, ze wlasnie wtedy personel lotniskowy weryfikuje dokumenty
niezbedne do wjazdu – w moim przypadku jest to certyfikat Covid EU Pass oraz
dokument PLF (kod QR) wymagany przez Grecje. Po sprawdzeniu dokumentow oraz
karty pokladowej przez personel otrzymuje sie karteczke z napisem „Dosc
checked”, ktora nalezalo okazac podczas kontroli bezpieczenstwa – wtedy obsluga
miala pewnosc, ze pasazer ma prawo do wejscia na poklad samolotu, co z kolei
umozliwialo sprawny boarding. Wejscie na poklad oczywiscie odbywa sie z plyty,
klasycznie dwie kolejki jak to u irlandzkiego przewoznika. Sam lot nie wyroznia
sie niczym szczegolnym, maszyna nie jest szczelnie wypelniona, wiec moge zajac
miejsce przy oknie i delektowac sie widokami podczas rejsu. Po ladowaniu
nastepuje organoleptyczna kontrola paszportu covidowego oraz dokumenty PLF i
mozna opuscic lotnisko. Do odjazdu autobusu mam jeszce troche czasu, zmieniam
ubranie na lzejsze i czekam na odjazd busa KTEL, przystanek znajduje sie po
prawej stronie od wyjscia. Ja swoj bilet mam juz zakupiony online i
wydrukowany, ale nie ma problemu z zakupem go za gotowke u kierowcy, okolo 30
minut pozniej jestem juz w centrum Chanii, po drodze autobus jedzie wzdluz
wybrzeza, z gory widac maly port oraz wybrzeze, miasto prezentuje sie
malowniczo.
Pierwsze kroki to oczywiscie kawiarni Gregory's,
moje ubiegloroczne odkrycie, takze tutaj w samym centrum maja swoja placowke.
Kawka po grecku i bajgiel na powitanie to jest to! Jest wczesne sobotnie
przedpoludnie, pogoda dopisuje, po degustacji kawki ruszam jeszcze do
supermarketu AB, gdzie zaopatruje sie w lokalne przysmaki, grecka kawa,
jogurty, ser feta, oliwa z oliwek, oliwki, przekaski, wino retsina i juz
wygladam jak wielblad, ledwo docieram do hotelu Irene, gdzie zatrzymuje sie na
jedna noc. Pokoj juz na mnie czeka, sprawnie sie w nim instaluje i po
odswiezeniu sie ruszam na stare miasto i do portu, ktore przedstawiaja sie
urokliwie. Calosc jest bardzo zadbana, jest kolorowo i elegancko, po raz
kolejny nie zawiodlem sie na Grecji. Podczas spaceru zakamarkami starowki
znajduje sklepy z pamiatkami, zaopatruje sie w magensy, widokowki oraz znaczki,
nie ma z tym zadnego problemu. Teraz czeka juz na mnie gwozdz programu, czyli
plaza miejska w Chanii. Jestem nia bardzo pozytywnie zaskoczony, spodziewalem
sie bowiem malej kamienistej plazy a tutaj piaszczyste wybrzeze oraz bardzo
dobre zaplecze, dla chetnych sa lezaki i parasole a wzdluz plazy (paralia)
znajdziemy liczne restauracje, gdzie mozna sie posilic. Plaze sa strzezone, sa
tam takze przebieralnie oraz toalety, wyszstko wyglada bardzo profesjonalnie.
Cale popoludnie spedzam zatem na plazy, opalam sie, czytam, robie spacery wzluz
morza, delektuje sie kawa na zimno, obserwuje nie taki licznych plazowiczow,
tego mi trzeba. Wieczor to zas spotkanie z kuchnia grecka, czas na przeboj
poprzedniego sezonu, czyli salate grecka, podbila moje podniebienie, wiec w tym
roku to wlasnie na nia decyduje sie na kolacje. Porcja jest tak duza, ze nie
jestem w stanie jej calej zmiescic. Przede mna jeszcze wieczorny spacer do
hotelu i obserwacje kociego zycia – greckie koty w ciagu dnia najwyrazniej
spaly zmeczone upalem i dopiero po zachodnie slonca wyszly z cienia i ruszyly
na zer.
Niedzielny poranek to wizyta na lokalnym „rynku”
po kawe i slodko-slone przekaski, a potem juz plaza, jestem bardzo wczesnie,
wiec nie ma na niej jeszcze niemal nikogo, mam okazje popluskac sie w zimnym o
tej porze morzu. Nie mam niestety duzo czasu, gdyz przed poludniem musze
wymeldowac sie z pokoju i udac sie juz na lotnisko – tym razem do Warszawy
wracam na pokladzie linii WizzAir. Samolot jest niemal calkiem pusty, bo to
dopiero drugi lot na trasie Chania-Warszawa, wiec jeszcze nie ma wielu amatorow
na tej trasie. Zajmuje wygodne miejsce z przodu przy oknie i przez ok. 2,5 h
rejsu do stolicy kontempluje widoki za oknem. Do zobaczenia, Grecjo! Na pewno
jeszcze wroce...