Poznañ w rytmie Mammia Mia / 11.04.2015


Czas na moją ostatnimi czasy najpopularniejszą trasę krajową Poznań – Warszawa. Kiedy na zewnątrz jest jeszcze ciemno, w sobotni poranek po imprezie docieram na poznańskie lotnisko. Oprócz mnie w hali odlotów jest już kilka osób, ale jak się okazuje wszyscy pozostali oczekują na poranny rejs linii WizzAir do Londynu Luton. Wiadomo, to najbardziej obłożony kierunek w siatce tego węgierskiego przewoźnika. Około 4 rano za ladą pojawiają się panie z obsługi naziemnej, które przygotowują stanowisko odprawy, pojawiają się odpowiednie barierki, ale za to tym razem brakuje czerwonego dywanu dla klasy business. ;) Przy pozostałych stanowiskach również zaczyna się coś dziać, mam wrażenie, że poranny sobotni rozkład odlotów z Ławicy mam już opanowany. Oprócz rejsu PLL LOT do stolicy o podobnej porze odlatuje wspomniany WizzAir a także SAS do Kopenhagi oraz Lufthansa do Monachium. Po odebraniu karty pokładowej (brak jakiejkolwiek kolejki) przemieszczam się w stronę kontroli bezpieczeństwa. Spotyka mnie miła niespodzianka, bowiem zainstalowano czytnik kodów kreskowych i teraz zbędna jest już szczegółowa weryfikacja kart wstępu przez pracowników SOL. Tym razem otwierałem nową kolejkę, więc magiczna bramka zapiszczała, co było równoznaczne z „macanką” przez potężnego pana kontrolera, który poprosił mnie również o zdjęcie obuwia i prześwietlenie go. Jakby jeszcze tego było mało pani sprawdzająca mój bagaż podręczny poddała mój mały płyn do soczewek oraz ulubiony kokosowy żel do rąk The Body Shop szczegółowej kontroli, byłem więc przeszukany na wszystkie fronty.
Poznańskie lotnisko jest małe, naprzeciwko wejścia znajduje się tradycyjny sklep duty free z alkoholami, perfumami i słodyczami. Nigdy nie rozumiałem fenomenu takich miejsc, bo ceny w nich są znacznie wyższe niż nawet w najdroższych delikatesach na mieście. Ale widocznie mają popyt, bo takiego typu miejsca znajdują się wręcz w każdym porcie lotniczym świata, niezależnie od jego rozmiarów.
Przechodzę w stronę bramek i na krzesłach znajduję magazyn lotniska w Poznaniu, by czas szybciej mi upłynął, dokładnie zapoznaję się z jego treścią; w najnowszym numerze władze lotniska chwalą się, że w maju zostanie zbazowany w POZ drugi samolot WizzAir, co pozwoli na zwiększenie ilości operacji lotniczych oraz otwarcie kilku nowych kierunków. Cudów jednak nie radzę się spodziewać, do poznańskiej siatki dołączy przykładowo lotnisko Stockholm Skavsta.
Około 40 minut przed odlotem obsługa lotniskowa prowadzi do samolotu załogę, widzę dwóch pilotów oraz stewardessę w średnim wieku i stewarda, który może być jej rówieśnikiem. Niedługo potem przy bramce numer 2 rozpoczyna się Boarding, podstawiony zostaje autobus i oczekujemy na ostatnich pasażerów. Ponieważ tego dnia jest ich wyjątkowo mało (raptem 17 osób), cała operacja nie trwa długo i po chwili siedzimy już w Embraerze 170. Do tej pory rotacja ta była wykonywana przez małe samoloty turbośmigłowe Dash w barwach euroLOTu, ale w związku z ogłoszeniem upadłości tej spółki wszystkie destynacje przeszły do spółki-matki PLL LOT. Ze względów formalnych tymczasowo wszystkie Dashe są uziemione na Lotnisku Chopina w Warszawie i nawet krótkie rejsy krajowe wykonywane są przez brazylijskie Embraer w barwach naszego narodowego przewoźnika. Przy wejściu do samolotu podróżnych wita sympatyczny szef pokładu p. Mariusz Grochowski, który przekazuje podstawowe informacje o locie. Rejs do Warszawy poprowadzi kapitan Michał Kubiak. Czekamy jeszcze tylko na dokumenty, które muszą być dostarczone do kokpitu, a w tle przygrywa przebój Abby „Mamma Mia”. Potem ma miejsce standardowy dwujęzyczny instruktaż bezpieczeństwa i po chwili wzbijamy się w powietrze. Jeszcze tylko ostry zakręt i już lecimy w kierunku Warszawy. Zaraz o starcie następuje klasyczny serwis pokładowy w postaci wafelka Prince Polo oraz wody mineralnej. Zapoznaję się z magazynem pokładowym „Kalejdoskop” i po około 30 minutach bezpiecznego lotu za oknami widać już stolicę Polski. Halo Warszawa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz