WrocLove po raz kolejny / 19.06.2016


W niedzielny poranek niemal prosto z rozgrzanego parkietu ruszam nocnym autobusem 206 na wroclawskie lotnisko im. Mikolaja Kopernika i ok. godz. 03:30 melduje sie w przestronnej hali odlotow. Zdumiewa mnie dosc dluga kolejka pasazerow stojaca do jednego ze stanowisk, wszystko sie wyjasnia, kiedy patrze na tablice odlotow – jest to rejs czarterowy linii Enter Air do Palermo, a takie polaczenia w sezonie letnim ciesza sie duza popularnoscia. Start mojego porannego rejsu PLL LOT do Warszawy zaplanowany jest na godzine 05:50, chwile pozniej maja wystartowac dwie maszyny Lufthansy, jedna do Monachium a druga do Frankfurtu, po godzinie 07:00 jeszcze tradycyjny rejs linii WizzAir do Londynu Luton, wiec typ pasazera z biznesowego zmniejsza sie na niskobudzetowego. Lotnisko robi o tej porze dosc przygnebiajace wrazenie, jest pusto, niemal wszystkie okienka sa zamkniete, stanowiska kontroli bezpieczenstwa jeszcze nie sa otwarte. Kawiarnie takze nie dzialaja, do rozpoczenia odprawy mam jeszcze teoretycznie nieco ponad kwadrans, w automacie kupuje gorace moccacino, by nieco postawilo mnie na nogi. Przed stanowiskami odprawy biletowo-bagazowej linii Lufthansa ustawiaja sie juz pasazerowie, do odprawy PLL LOT jest na razie jeden pasazer, wiec podazam za nim. Niebawem pojawia sie koordynator check-in p. Aleksander D. (nazwisko do wiadomosci redakcji) z kolczykiem w lewym uchu. Jestem wyczulony na takie szczegoly, wie zwrocilo to moja uwage. Dostaje moja karte pokladowa z wczesniej wybranym numerem miejsca 3A i oddalam sie do kontroli bezpieczenstwa. Tym razem nie moge skorzystac z uslugi Fast Track, gdyz nie jest jeszcze otwarta, ale kolejka szybko sie przesuwa. Jeszcze tylko test na obecnosc materialow wybuchowych i juz jestem w strefie dla pasazerow, gdzie rozkladam sie na szezlongu, przed soba mam plyte lotniska, na ktorej nocowaly samoloty. Jestem nieco zmeczony po calej przetanczonej nocy, wiec nieco sobie przysypiam w pozycji horyzontalnej. Uwazam, ze tego typu rozwiazania powinny byc wprowadzone na wiekszej ilosci lotnisk. Okolo godz. 05:30 przez bramke przechodza piloci wraz z zenska dwuosobowa zaloga, kilka minut pozniej takze i pasazerowie zostaja zaproszeni na poklad, naliczylem 31 osob, wypelnienie w samolocie to okolo 1/3 miejsc. Do Dasha zostajemy przewiezeni autobusem, mimo ze od terminalu do maszyny jest raptem kilka krokow ;)
Na pokladzie wita nas szefowa pokladu p. Beata Wolska-Cieplicka, chwile pozniej w kabinie rozlega sie sympatyczny glos kapitana p. Mateusza Szyguly, ktory podaje podstawowe informacje na temat lotu. Wygodnie rozlokowuje sie na moim miejscu, zapoznaje sie z instrukcja bezpieczenstwa I wysluchuje wskazowek podawanych przez personel pokladowy. Dosc dlugo kolujemy po pasie startowym, ale w koncu jestesmy u jego progu i rozpoczynamy lagodnie wznoszenie. Pogoda na trasie jest bardzo ladna, z gory obserwuje polska ziemie a kiedy juz napatrzylem sie na nia siegam po magazyn pokladowy Kalejdoskop i nadrabiam zaleglosci w lekturze. W jej trakcie serwowany jest poczestunek, czyli tradycyjnie jest to Prince Polo oraz woda mineralna. Okolo 20 minut przed ladowaniem (caly rejs trwa rowne 40 minut) kapitan wlacza sygnalizacje zapiecia pasow i rozpoczynamy znizanie do ladowania. Po raz kolejny podziwiam Warszawe z lotu ptaka. Jeszcze kilka minut i ladujemy.To byl 255 lot, do zobaczenia w lipcu! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz