W letni sobotni poranek po
roztanczonej nocy spedzonej w Sopocie kolejny juz raz ruszam na gdanskie
lotnisko. Autobusem linii 122 przybywam do Portu Lotniczego GDN ok. godz.
06:40, start mojego rejsu PLL LOT z Gdanska do Warszawy zaplanowany jest na
godz. 08:55. Na rozkladzie lotow jak zwykle dominuja kierunki skandynawskie, nie
ma wiele ciekawych pozycji. W hali odlotow rozpoczela sie juz odprawa na
beposredni rejs PLL LOT na trasie Gdansk-Krakow bez miedzyladowania w
Warszawie, to obecnie jedyna trasa LOT-u realizowana poza stolecznym hubem,
jeszcze nie tak dawno LOT mial w swojej siatce bezposrednie zagranicznce
polaczenia z kilku polskich lotnisk, ale byly one traktowane glownie jako rejsy
dowozace pasazerow dla linii partnerskicj jak Lufthansa (FRA czy MUC).
Polaczenie Krakow-Gdansk ma w swojej ofercie takze Ryanair, wydaje sie, ze ma
ono racje bytu, gdyz w nieco ponad godzine mozna przedostac sie na drugi koniec
Polski. Chwile pozniej rozpoczyna sie takze odprawa na moj lot, odbieram karte
pokladowa i udaje sie do kontroli bezpieczenstwa. Przede mna jeszcze prawie 1,5
godziny oczekiwania na boarding, w przestronnym terminalu przy kawie zabieram
sie za przerabianie kolejnych zagadnien z podrecznika Prisma A2 do jezyka
hiszpanskiego – przy niuansach jezykowych (takie moje hobby) udaje mi sie
przetrwac do momentu zaproszenia na poklad. Katem oka bacznie obserwuja
pozostalych pasazerow znajdujacych sie w terminalu, zdecydowanie przoduja
Szwedzi, spozywajacy wlasnie swoj pierwszy posilek w lotniskowej kawiarni,
pozniej huralnie udaja sie na poklad rejsu linii Rynair.
Jestem nieco zaskoczony, liczba
pasazerow na trasie do Warszawy jest bardzo przyzwoita i zdecydowana wiekszosc
miejsc jest zajeta. Nad gdanskim lotniskiem sie przejasnia i mozemy wystartowac
w promieniach slonca, zajmuje miejsce 3
A wybrane wczesniej podczas odprawy online, w samolotach typu Bombardier Q 400
zdecydowanie preferuje miejsca z przodu maszyny, by miec dobry widok na
krajobrazy za oknem, miejsca w dalszych rzedach sa niestety malo komfortowe w
tym wzgledzie, za oknem mozemy podziwiac skrzydla, silnik czy opony samolotu –
ale co kto lubi ;) Jeszcze przed startem szef pokladu p. Jacek Fosz rozdaje
slodkie przekaski, czyli klasycznie maly wafelek Prince Polo oraz minizelki
Frugo. Towarzyszaca mu kolezanka z personelu pokladowego prezentuje zasady
bezpieczenstwa i chwile potem kapitan Andrzej Śnieg wzbija maszyne do gory, po
przebiciu sie przez cienka warstwe chmur podziwiam ziemie a pozniej zaczytuje
sie w nowym numerze magazynu pokladowego “Kalejdoskop”, ktory jest dedykowany nowej
destynacji PLL LOT jak od pazdziernika jest Seul – stolica Korei Poludniowej.
Mam jednoznacze skojarzenia z Seulem – “nieslynne” wykonanie hymnu Polski przez
moja idolke Edyta Gorniak. Podczas lotu pasazerom zostaje rozdana woda
mineralna (coz za mozliwosc wyboru: z gazem lub bez), na okolo 15 minut przed
ladowaniem w Warszawie kapitan wlacza sygnalizacje zapiecia pasow, przebijamy
sie przez chmury i zblizamy do Lotniska Chopina. Kiedy dotykamy pasa z daleka
dostrzega majestatyczna sylwetke samoloty Air Force 1, ktory tego dnia stoi na
plycie stolecznego lotniska. Niecodziennie mozna spotkac takiego wyjatkowego
goscia.
Nastepnego dnia w niedzielne
wczesne popoludnie docieram autobusem linii lotniskowej do portu lotniczego w
Katowicach. Po rozbudowie prezentuje sie nieco lepiej, ale czesc hali odlotow,
skad realizowane sa polaczenie PLL LOT wciaz tkwi w innej epoce i odstaje od
nowoczesnych terminali jak ten we Wroclawiu. Odprawa na moj rejs do Warszawy
jeszcze sie nie rozpoczela, ale do stanowiska odprawy jest juz kilkuosobowa
kolejka, za mna ustawia sie rodzina, ktoryu “odsyla” swoja kuzynke polskiego
pochodzenia do Chicago. Wydawac by sie moglo, ze powinna byc “oblatana”, ale pozory
myla – okazuje sie, ze nikt nie jest zorientowany, jak wyglada proces odprawy
biletowo-bagazowej czy transferu w Warszawie. A mozna byloby pomyslec, ze to
tylko domena przyslowiowych Januszow latajacymi przede wszystkim czarterami. Punktualne
na dwie godziny przed startem samolotu do WAW przy odprawie pojawiaja sie dwie
pracownice lotniska, rozwiniety zostanie czerwony dywanik z napisem “business
class”, lecz I tak musze odstac swoje w kolejce, gdyz podrozni przede mna
uformowali juz sztuczny tlumek i osobna kolejka do odprawy priorytetowej na
razie nie zostala wyodrebniona. Po odebraniu karty pokladowej sprawie
przechodze przez kontrole bezpieczentwa i na dolnym poziomie terminalu czekam
na boarding, wiekszocs samolotow to ruch czarterowy, kwadrans przed moim rejsem
do WAW odlatuje Lufthansa fo Frankfurtu, klasycznie leci sporo Azjatow. Bombardies
Q 400 przybyl juz z Warszawy i oczekuje na przybycie pasazerow na poklad,
klasycznie do samolotu zostajemy przewiezieniu autobusem. Kapitanem rejsu jest
p. Marek Dejczak, a obowiazki szefowej pokladu pewni sympatyczna pani Anna
Barberowska, load factor w porownaniu do poprzedniego mojego rejsu na tej
trasie jest bardzo przyzwoity, praktycznie wszyscy maja w stolicy przesiadki na
polaczenia transferowe. Nieco zbyt pulchny steward prezentuje wyposazenie
awaryjne samolotu i ruszamy do stolicy. Samolot do gory wzbija sie bardzo
gwaltownie, jest jak na karuzeli, ale za to mozna podziwiac katowickie lotnisko
z lotu ptaka. Jeszcze kilka manewrow i lecimy juz w kierunku Warszawy, pilot
wylacza sygnalizacje zapiecia pasow i nadchodzi pora na rozdanie wafelkow
Prince Polo oraz szklaneczek z woda mineralna. Doczytuje do konca magazyn “Kalejdoskop”
i spogladam za okno, niestety, spora ilosc chmur powoduje, ze widok sa mocno
ograniczone, ale juz niebawem rozpoczynamy znizanie, o czym to informuje
kapitan w stosownym komunikacie. Personel pokladowy rozpoczyna przygotowywanie
kabiny do ladowania, zauwazam, ze podchodzimy ta sama sciezka, ktora mialem
przyjemnosc podchodzic do ladowania dzien wczesniej; jak widac kierunek, z
ktorego przylatuje maszyna, nie odgrywa tutaj istotnej roli. Ladujemy, halo
ziemia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz