Tour de Pologne / 09.07.2016 - 10.07.2016

W letni sobotni poranek po roztanczonej nocy spedzonej w Sopocie kolejny juz raz ruszam na gdanskie lotnisko. Autobusem linii 122 przybywam do Portu Lotniczego GDN ok. godz. 06:40, start mojego rejsu PLL LOT z Gdanska do Warszawy zaplanowany jest na godz. 08:55. Na rozkladzie lotow jak zwykle dominuja kierunki skandynawskie, nie ma wiele ciekawych pozycji. W hali odlotow rozpoczela sie juz odprawa na beposredni rejs PLL LOT na trasie Gdansk-Krakow bez miedzyladowania w Warszawie, to obecnie jedyna trasa LOT-u realizowana poza stolecznym hubem, jeszcze nie tak dawno LOT mial w swojej siatce bezposrednie zagranicznce polaczenia z kilku polskich lotnisk, ale byly one traktowane glownie jako rejsy dowozace pasazerow dla linii partnerskicj jak Lufthansa (FRA czy MUC). Polaczenie Krakow-Gdansk ma w swojej ofercie takze Ryanair, wydaje sie, ze ma ono racje bytu, gdyz w nieco ponad godzine mozna przedostac sie na drugi koniec Polski. Chwile pozniej rozpoczyna sie takze odprawa na moj lot, odbieram karte pokladowa i udaje sie do kontroli bezpieczenstwa. Przede mna jeszcze prawie 1,5 godziny oczekiwania na boarding, w przestronnym terminalu przy kawie zabieram sie za przerabianie kolejnych zagadnien z podrecznika Prisma A2 do jezyka hiszpanskiego – przy niuansach jezykowych (takie moje hobby) udaje mi sie przetrwac do momentu zaproszenia na poklad. Katem oka bacznie obserwuja pozostalych pasazerow znajdujacych sie w terminalu, zdecydowanie przoduja Szwedzi, spozywajacy wlasnie swoj pierwszy posilek w lotniskowej kawiarni, pozniej huralnie udaja sie na poklad rejsu linii Rynair.
Jestem nieco zaskoczony, liczba pasazerow na trasie do Warszawy jest bardzo przyzwoita i zdecydowana wiekszosc miejsc jest zajeta. Nad gdanskim lotniskiem sie przejasnia i mozemy wystartowac w promieniach slonca, zajmuje miejsce  3 A wybrane wczesniej podczas odprawy online, w samolotach typu Bombardier Q 400 zdecydowanie preferuje miejsca z przodu maszyny, by miec dobry widok na krajobrazy za oknem, miejsca w dalszych rzedach sa niestety malo komfortowe w tym wzgledzie, za oknem mozemy podziwiac skrzydla, silnik czy opony samolotu – ale co kto lubi ;) Jeszcze przed startem szef pokladu p. Jacek Fosz rozdaje slodkie przekaski, czyli klasycznie maly wafelek Prince Polo oraz minizelki Frugo. Towarzyszaca mu kolezanka z personelu pokladowego prezentuje zasady bezpieczenstwa i chwile potem kapitan Andrzej Śnieg wzbija maszyne do gory, po przebiciu sie przez cienka warstwe chmur podziwiam ziemie a pozniej zaczytuje sie w nowym numerze magazynu pokladowego “Kalejdoskop”, ktory jest dedykowany nowej destynacji PLL LOT jak od pazdziernika jest Seul – stolica Korei Poludniowej. Mam jednoznacze skojarzenia z Seulem – “nieslynne” wykonanie hymnu Polski przez moja idolke Edyta Gorniak. Podczas lotu pasazerom zostaje rozdana woda mineralna (coz za mozliwosc wyboru: z gazem lub bez), na okolo 15 minut przed ladowaniem w Warszawie kapitan wlacza sygnalizacje zapiecia pasow, przebijamy sie przez chmury i zblizamy do Lotniska Chopina. Kiedy dotykamy pasa z daleka dostrzega majestatyczna sylwetke samoloty Air Force 1, ktory tego dnia stoi na plycie stolecznego lotniska. Niecodziennie mozna spotkac takiego wyjatkowego goscia.
Nastepnego dnia w niedzielne wczesne popoludnie docieram autobusem linii lotniskowej do portu lotniczego w Katowicach. Po rozbudowie prezentuje sie nieco lepiej, ale czesc hali odlotow, skad realizowane sa polaczenie PLL LOT wciaz tkwi w innej epoce i odstaje od nowoczesnych terminali jak ten we Wroclawiu. Odprawa na moj rejs do Warszawy jeszcze sie nie rozpoczela, ale do stanowiska odprawy jest juz kilkuosobowa kolejka, za mna ustawia sie rodzina, ktoryu “odsyla” swoja kuzynke polskiego pochodzenia do Chicago. Wydawac by sie moglo, ze powinna byc “oblatana”, ale pozory myla – okazuje sie, ze nikt nie jest zorientowany, jak wyglada proces odprawy biletowo-bagazowej czy transferu w Warszawie. A mozna byloby pomyslec, ze to tylko domena przyslowiowych Januszow latajacymi przede wszystkim czarterami. Punktualne na dwie godziny przed startem samolotu do WAW przy odprawie pojawiaja sie dwie pracownice lotniska, rozwiniety zostanie czerwony dywanik z napisem “business class”, lecz I tak musze odstac swoje w kolejce, gdyz podrozni przede mna uformowali juz sztuczny tlumek i osobna kolejka do odprawy priorytetowej na razie nie zostala wyodrebniona. Po odebraniu karty pokladowej sprawie przechodze przez kontrole bezpieczentwa i na dolnym poziomie terminalu czekam na boarding, wiekszocs samolotow to ruch czarterowy, kwadrans przed moim rejsem do WAW odlatuje Lufthansa fo Frankfurtu, klasycznie leci sporo Azjatow. Bombardies Q 400 przybyl juz z Warszawy i oczekuje na przybycie pasazerow na poklad, klasycznie do samolotu zostajemy przewiezieniu autobusem. Kapitanem rejsu jest p. Marek Dejczak, a obowiazki szefowej pokladu pewni sympatyczna pani Anna Barberowska, load factor w porownaniu do poprzedniego mojego rejsu na tej trasie jest bardzo przyzwoity, praktycznie wszyscy maja w stolicy przesiadki na polaczenia transferowe. Nieco zbyt pulchny steward prezentuje wyposazenie awaryjne samolotu i ruszamy do stolicy. Samolot do gory wzbija sie bardzo gwaltownie, jest jak na karuzeli, ale za to mozna podziwiac katowickie lotnisko z lotu ptaka. Jeszcze kilka manewrow i lecimy juz w kierunku Warszawy, pilot wylacza sygnalizacje zapiecia pasow i nadchodzi pora na rozdanie wafelkow Prince Polo oraz szklaneczek z woda mineralna. Doczytuje do konca magazyn “Kalejdoskop” i spogladam za okno, niestety, spora ilosc chmur powoduje, ze widok sa mocno ograniczone, ale juz niebawem rozpoczynamy znizanie, o czym to informuje kapitan w stosownym komunikacie. Personel pokladowy rozpoczyna przygotowywanie kabiny do ladowania, zauwazam, ze podchodzimy ta sama sciezka, ktora mialem przyjemnosc podchodzic do ladowania dzien wczesniej; jak widac kierunek, z ktorego przylatuje maszyna, nie odgrywa tutaj istotnej roli. Ladujemy, halo ziemia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz