Afryka dzika: Nairobi / 10.02.2018 - 14.02.2018

Przede mna dwutygodniowy urlop, ktorego pierwsza czesc spedze w Czarnej Afryce, korzystajac z konkurencyjnych cen w liniach lotniczych Ethiopian Airlines; jak to zwykle bywa wyloty nie sa z Warszawy, gdyz sam przewoznik nie wykonuje operacji do Polski, start podrozy jest zaplanowany na Sztokholm, powrot zas na lotnisko Londyn Heathrow, w zwiazku z czym musialem dokupic jeszcze bilety w PLL LOT na trasie WAW-ARN & LHR-WAW.
Rejs ze Sztokholmu operowany jest nowym samolotem Boeing 787 Dreamliner, to moj drugi rejs ta maszyna, pierwszy raz mialem okazje leciec nim kilka lat temu na trasie Toronto-Londyn i pamietam, ze niczym mnie nie ujal oprocz szyb, ktore mogly zmieniac kolor w zaleznosci od pory dnia czy nocy. Teraz mialem wrazenie, ze samolot jest nieco wiekszy niz to zwykle bywa w rejsach transkontynentalnych, ale to pewnie tylko zludzenie.
Po wyladowaniu na lotnisku w Nairobi nabylem wize turystyczna za 50 UDS (platnosc tylko gotowka za odliczona kwote!) i kilka minut po odebraniu bagazu popijalem masala tea znana mi z Zanzibaru w kawiarni
Java House (kenijska sieciowka). Ruch uliczny w Nairobi wydawal sie byc niesamowity, podczas mojego krotkiego pobytu widzialem gigantyczne korki na ulicach. Spora czesc czasu przeznaczylem na spacery po glosnym centrum, jest to taki miks koloru i swiatelek, eleganckich fasad bankow i paskudnych kramow z mydlem i powidlem. Supermarkety na szczescie sa dobre zaopatrzone i ladnie sie prezentuja, ale juz sklepy z ubraniami to tylko "prywatki", jedyna sieciowka, ktors widzialem, byla czeska Bata z obuwiem. To ciekawe, ze ta firma obuwnicza jest obecna w Kenii a z Polski wycofala sie kilka lat temu. Bardzo mnie zaskoczylo, ze na miescie nie widzialem niemal zadnej bialej twarzy, jedynym urozmaiceniem od czarnych rdzennych mieszkancow Afryki bylo nieco Hindusow, ktorzy zamieszkiwali okolice mojego hotelu, zas w samolocie na trasie ADD-NBO dominowaly biale twarze: skandynawskie rodziny i niemieccy emeryci. Podejrzewam, ze prosto z lotniska udali sie taxi czy wynajetym samochodem w glab kraju, na safari lub do Mombasy na plazowanie i stolice kraju omijaja szerokim lukiem. Ja sam nie mialem zadnego problemu z komunikacja z Kenijczykami i czulem sie zupelnie bezpiecznie, nikt sie krzywo nie patrzyl czy nie wolal za mna, czasem tylko jakies zebrajace czekoladowe dzieci podlatywaly i wystawialy raczke po datki, mowiac, ze sa glodne. Moja podstawowa zasada w takich przypadkach brzmi: nie dawac. Wszystkich nie da sie zaspokoic a to sposob na latwy i leniwy zarobek. Na chodnikach owszem, byli bezdomni w dziurawych kapotach i z workami ze swoim dobytkiem, ale takie same obrazki widac w Berlinie (Polacy!) czy Brukseli. Za to sami Kenijczycy ladnie sie ubieraja, czesc chodzi w tradycyjnych kolorowych strojach, maja fantazyjne fryzury na bazie dredow, gdyz Murzynom wlosy kreca sie juz u nasady.
Miasto ma spory problem ze smieciami, niemal wszedzie walaja sie butelki PET, foliowki i inne badziewie, sam bylem wiele razy swiadkiem, jak z autobusu pasazer wyrzucil na ulice czy chodnik pusta butelke. Najciekawsze, ze na przedmiesciach miasta na tych smieciach (na pasach gleby miedzy jezdniami) pasa sie wychudzone krowy; sa tak chude, ze w pierwszej chwili wzialem je za konie! Komunikacja miejska to temat-rzeka. Podstawa transportu sa zdezelowane blaszane busy o  nazwie matatu na ok. 30 osob, kazdy z nich ma numer i jezdzi po ustalonej trasie z blizej nieokreslona czestotliwoscia; co istotne, w busiku sa tylko miesca siedzace, jesli jest komplet, nowi pasazerowie nie sa zapraszani do pojazdu. Taki wehikul czasu jest obslugiwany az 3 osoby: z przodu w kabinie szofera siedzi kierowca (jak w ciezarowce), nie ma on zwykle bezposredniego polaczenia z kabina pasazerska, wobec czego potrzebne sa jeszcze dwie osoby, jedna do pobierania oplaty i wydawania biletu, druga zas poprzez stukanie w blache i gwizdanie informuje kierowce, ze ma sie zatrzymac, by wysadzic lub zabrac nowych pasazerow. Osobnik taki podczas jazdy stoi na schodkach i dodatkowo wykrzykuje kierunek jazdy i zacheca nowe osoby do skorzystania z przejazdu. Przystanki sa "na zadanie", staje sie przy krawezniku i macha, w wiekszych miejscach sa zatoczki czy wiaty przystankowe. Pojazd oczywiscie jest rozklekotany i zwykle caly jest oblepiony/pomalowany w kolorowe plakaty postaci z filmow, kreskowek, loga znanych firm itd. Co istotne, nie jest to pojazd tylko dla biedoty, bo w srodku widzialem eleganckich ludzi w garniturach/garsonkach. Tutaj noszenie takich ubran jest dosc utrudnione ze wzgledu na wszechobecny kurz z czerwonej gleby. Dlatego tez na kazdym kroku w centrum znajdziemy pucybuta z pasta KIWI.
Jak juz wspomnialem w miescie prozno szukac sklepow znanych marek, jest za to KFC, Pizza Hut i Subway, wlasnie Pizza Hut i Subway stanowily niejako baze wyzywienia w trakcie mojego pobytu w Afryce (sniadanie mialem zapewnione w hotelu). W lokalnym supermarkecie szalalem z przekaskami, mieli pyszny napoj imbirowy, mleko o smaku gumy balonowej, masala tea w paczuszkach (przepyszna!), chipsy Lay's vinegret i inne cudenka w atrakcyjnych cenach. Co ciekawe, jest bardzo duzy problem z pamiatkami, widokowki udalo mi sie dostac dopiero w rezerwacie zyraf Giraffe Centre, gdzie udalem sie drugiego na pobytu. Na miescie sklepow z pamiatkami niestety nie spotkalem, ale za to sama poczta dziala bardzo sprawnie.
 
Przed wylotem do Kenii zaszczepilem sie przeciwko zoltej febrze (szczepionka Stamaril firmy Sanofi Pasteur, 200 zl u lekarza medycyny podrozy w przychodni Medicover) a podczas podrozy zazywalem lek Malarone (opakowanie 12 tabletek kosztowal 155 zl kupowane w aptece Ziko na Placu Konstytucji w Warszawie). Jednak podczas calego pobytu w Nairobi nie widzialem ani jednego komara, jedyne owady, ktore zauwazlem, byly to muchy przy wspomnianych zyrafach. Same zyrafy byly przesliczne, jadly mi chrupki prosto z reki, maja suche i nieco szorstkie ciemne jezyki, wiec mnie nie obslinily :-P Odwiedzilem takze muzeum kolejnictwa w centrum Nairobi w poblizu dworca kolejowego, znajdowala sie tam gablotka poswiecona podrozy poslubnej Krolowej Elzbiety II do Afryki Wschodniej, jest na ten temat specjalny artykul, sa zdjecia, jest porcelana oraz jej fotel. Na zewnatrz bydunyku mozna bylo tez podziwiac lokomotywe, ktora wystepowala w filmie "Pozegnanie z Afryka". W drodze powrotnej na lotnisku w Addis Abebie podczas dlugiej przesiadki zaopatrzylem sie w sklepie wolnoclowym w 2 opakowania etiopskie kawy, teraz smak Afryki na dlugo zagosci w moim kubku ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz