LOT - Later Or Tomorrow, czyli nocny lot po kraju / 03.06.2018

W niedzielne pozne popoludnie niemal prosto z plazy w Sopocie autobusem linii 122 docieram do Portu Lotniczego im. Lecha Walesy w Gdansku. Mam jeszcze kilka minut do rozpoczecia odprawy mojego wieczornego rejsu LO 3826 PLL LOT do Warszawy, w toalecie przebieram sie z bardziej plazowego outfitu i chwile pozniej juz jestem przy stanowisku odprawy, gdzie otrzymuje karte pokladowa na moje polaczenie. Dawno mnie w Gdansku nie bylo, w tym czasie wprowadzono automatyczne bramki prowadzace do kontroli bezpieczenstwa: teraz wystarczy tylko zeskanowac kod kreskowy / QR i mozna ustawic sie w kolejce, nie ma juz tez pytan obslugi o kod pocztowy. Sama kontrola przebiega bardzo sprawnie, wiekszosc pasazerow o tej porze odlatuje tanimi przewoznikami do Wielkiej Brytanii i Irlandii, jest tez LOTowskie polaczenie do Krakowa z pominieciem Warszawy. Przechodze przez sklep wolnoclowy, ceny w nim przyprawiaja o zawrot glowy; zeby za opakowanie Ptasiego Mleczka placic 26 zl?!
Czekam cierpliwie na moj rejs, wedlug informacji na karcie pokladowej boarding jest zaplanowany na godzine 20:35. Rejs do Krakowa startujacy 5 minut wczesniej juz od dluzszego czasu widnieje jako opozniony, nagle zmienia sie takze status mojego rejsu do Warszawy, natomiast nie pojawia sie informacja na temat planowanej godziny wylotu. Kilka klikniec na smartfonie i juz wiem, ze rejs LO 3825 z Warszawy jeszcze nie wyruszyl do Gdanska, podobnie opoznione jest polaczenie do Budapesztu, na stronie Lotniska Chopina nie ma takze zadnej adnotacji o planowanej godzinie odlotu, trzeba czekac. O ile dla mnie godzina przylotu nie byla az tak bardzo istotna, to domyslam sie, ze wiekszosc pasazerow transferowych nie byla zadowolona z braku informacji. Oficjalnie nie wydano zadnego komunikatu glosowego dotyczacego znacznego opoznienia wymienionego rejsu, informacja o nieregularnosci byla widoczna jedynie na tablicy swietlnej, gdzie nie podano orientacyjnej godziny odlotu samolotu do lotniska docelowego, a ponadto przez pewien czas rejs ten w ogole nie byl widoczny w zestawieniu, co moglo sugerowac jego odwolanie. Pasazerowie kontynuujacy swoja podroz z lotniska w Warszawie zostali na dobra sprawe pozostawieni bez opieki i szczegolowej informacji. Wprawdzie przy stanowisku gate mozna bylo uzyskac ulotki z informacjami o przyslugujacych prawach zgodnie z rozporzadzeniem (WE) NR 261/2004 Parlamentu Europejskiego, jednak w zaden sposob nie mozna bylo swoich praw wyegzekwowac. Panie z obslugi handlingowej na lotnisku w Gdansku rozkladaly rece, ze nie sa one bezposrednio pracownikami linii lotniczej PLL LOT i nie sa wystarczajaco decyzyjne (w kwestii przebukowania utraconych polaczen czy tez zagwarantowania noclegu). W koncu ok. 23:30 na plycie lotniska pojawil sie opozniony Dash Q400 i niebawem rozpoczeto boarding. Pasazerow w progu wital szef pokladu pan Jakub Gronkiewicz, za sterami Dasha siedzi kapitan Marcin Zimon, ktory opoznienie uzasadnil koniecznoscia zamiany samolotu na warszawskim lotnisku. Boarding zostaje zakonczony, zajmuje moje miejsce 7D i jeszcze przed startem przegladam nowy czerwcowy numer magazynu pokladowego Kalejdoskop. Wkrotce nastepuje przygotowanie kabiny pasazerskiego do lotu, ma miejsce instruktaz bezpieczenstwa, swiatla w kabinie zostaja wygaszone i jestesmy gotowi do startu, kilka minut po polnocy wznosimy sie w powietrze. W samolocie jak to w Dashu jest bardzo glosno, mam miejsce mniej wiecej na wysokosci skrzydel, kiedy wiec otrzymuje moja porcje wody minteralnej i ustawiam ja na stoliku moge obserwowac wirowanie wody w plastikowym kubeczku :-P Cala podroz trwa zgodnie z zapowiedzia ok. 40 minut, nad Polska trwa piekna noc, lamiemy zasady ciszy nocnej na stolecznym lotnisku i lagodnie przyziemiamy na pasie startowym. Uff, to byl dlugi dzien! Dobranoc...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz