Viva Colombia! / 30.08.2019 - 04.09.2019



W Polsce wakacje mają się ku końcowi, po dwóch letnich miesiącach spędzonych w biurze czas wyruszyć w drogę do Ameryki Południowej, tym samym odwiedzając ostatni kontynent w tym roku. Jak to mam w zwyczaju bilet na trasę Birmingham-Zurich-Sao Paulo-Bogota & Bogota-Miami-Zurich-Birmingham miałem zakupioną już w grudniu ubiegłego roku korzystając z błędu cenowego linii Swiss i Avianca (okazja trafiła się tradycyjnie dzięki uprzejmości forum Fly4Free) – koszt takiego biletu opiewał na niecałe 300 GBP, więc to nie lada gratka...

Lot samolotem typu Boeing 777 linii Swiss do São Paulo był pełny, wszystkie miejsca w mojej okolicy były zajęte, podczas lotu udałem się na krótki spacer do kuchni na końcu kabiny (po ulubione whisky z colą), również i tam kabina pasażerska była mocno zatłoczona. W ostatnim czasie nie widziałem tak szczelnie wypełnionych samolotów i miałem dużo miejsca na nogi, tym razem 11 godzin spędziłem w dość bojowych warunkach. Niestety rozrywka pokładowa pogorszyła się w całej grupie LH, muzyka pochodzi od prawie całkowicie nieznanych autorów, filmy przedstawiają się już nieco lepiej, widziałem dwa tytuły niedostępne w szerokiej dystrybucji w Polsce - Greta z Isabelle Huppert i Cold Pursuit. Swiss nieco wynagrodził mi niewygody, z racji posiadania statusu Frequent Traveller w programie Miles & More sojuszu Star Alliance stewardesa podarowała mi kubek z wizerunkiem samolotu i szwajcarskimi czekoladkami w środku, bardzo miły gest. Pochwalę także i kolumbijską linię Avianca, przed lotem z São Paulo do Bogoty personel naziemny lotniska po angielsku wywołał mnie do bramki, przy tym poprawnie wypowiedział moje imię i nazwisko. Chcieli się upewnić, że nie nadawałem bagażu rejestrowanego, bo mieli dzwonić do sortowni i sprawdzić, czy mi go przeładowali. Na szczęście nie było takiej konieczności. Poza tym na pokładzie w systemie rozrywki pokładowej oferowano do obejrzenia m.in. polski film "Zimna Wojna", respekt! Ja akurat wybrałem niemiecki film "100 rzeczy" traktujący o konsumpcjonizmie.
O ile sama Bogota niestety nie przypadła mi do gustu, bo była szara, bura i ponura, takie miasto, które lata świetności ma dawno za sobą, to Cartagena prezentuje zupełnie inny wymiar wypoczynku. W otoczonym murami starym mieście znajdują się wąskie uliczki z niesamowicie kolorowymi fasadami domów, można podglądać życie mieszkańców, zasiąść w cieniu przy pysznej kolumbijskiej kawie Juan Valdez (polecam tinto). Poza tym w Cartagenie bez problemu znajdziemy sklepy z pamiątkami (w Bogocie było to niesamowicie problematyczne), większy asortyment w sklepach a przede wszystkim panuje tu zdecydowanie lepsza pogoda. W Bogocie lokalna ludność chodziła w kurtkach puchowych i czapkach zimowych przy ok. 15-20 stopniach…
Za to na uwagę w Bogocie zasługuje wydajny transport publiczny Transmilenio w postaci specjalnych szybkich autobusów jeżdżących buspasami wytyczonymi na środku jezdni. Działa to całkiem sprawie dzięki kartom „Tu Clave”. W Kolumbii metro znajdziemy jedynie w Medellin, mieście Pablo Escobara. Generalnie z racji braku linii kolejowej oraz kiepskich dróg w Kolumbii dominuje transport lotniczy, co kilkanaście minut mają miejsce loty kilku linii miedzy różnymi miastami w kraju.


Cartagena to przede wszystkim plaże, na których możemy spotkać całe morze ludzi, gdzie gra donośna muzyka a atmosfera jest niczym na jarmarku, gdyż przez plażę (uwaga, ciemny piasek jak na Kanarach!) non-stop przechadzają całe tabuny sprzedawców badziewia wszelakiego: woda, piwo, lody, przekąski, okulary, bransoletki, masaż aloesem, balony, papierosy i Bóg jeden wie, co jeszcze mają w asortymencie. Strategicznie wybierałem dobrą miejscówkę poza ich głównym szlakiem na plaży Bocagrande. Zaraz za tą plażą jest główna ulica a po drugiej stronie stoją dumnie smukłe nowoczesne wieżowce, czyli to, co lubię najbardziej. Najciekawsza "nowością" na plaży w Kolumbii jest wygląd parawanów które wyglądają niesamowicie szkaradnie a siedzi się od nimi na ... plastikowych krzesełkach! Cóż za udogodnienie :D Niestety, w krajach rozwijających się plastik i tandeta królują. Na szczęście widoczki niczego sobie rekompensują mi te estetyczne koszmarki rodem z bazarowych szczęk. Na plaży raczej sami tubylcy, czyli Latynosi i Murzyni - ich na wybrzeżu mieszka duzo z przyczyn historycznych - tutaj przybijały do brzegu statki z niewolnikami z Afryki do pracy w koloniach.
Z racji huraganu Dorian nadciągającego nad Florydę Swiss zdecydował się odwołać mój rejs z Miami do Zurychu, wobec czego zostałem darmowo przebukowany na rejsy Lufthansa na trasie BOG-FRA-BHX. W związku z tymi zmniejszył mi się czas podróży i dodatkowa przesiadka w USA wypadła z planu, za o uzyskałem wyższą klasę rezerwacyjną a w konsekwencji upgrade do Economy Premium, nie powiem, na prawie 11 h rejsie robiło to znaczą różnicę. Miło było zaznać nieco luksusu na koniec urlopu…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz