Arabskie klimaty / 19.06.2019 - 23.06.2019


Zwykle kiedy w Polsce ma miejsce dlugi weekend, ja melduje sie w pracy i w ten sposob zyskuje dodatkowy dzien wolnego do puli urlopowej, ale tym razem postanowilem zrobic wyjatek od reguly i udaje sie na krotki wypad juz w srode. O 04:00 rano na Lotnisku Chopina jest jeszcze pusto, ale na plecach czuc juz oddech licznych pasazerow rejsow czarterowych – mam nad nimi te przewage, ze nie stoje w kolejce do nadania bagazu, gdyz tym razem podrozuje tylko z bagazem podrecznym w taryfie First Minute linii Ukraine International Airlines. Samolot  do Kijowa KBP (z nocowania w WAW) znajduje sie juz przy gate, ale jak na zlosc boarding znacznie sie w tym dniu opoznia. Punktualny start jest dla mnie o tyle istotny, ze niecale 2 h pozniej mam odlot rejsu UIA do Kairu, ktory jest na oddzielnej rezerwacji, wiec w przypadku opoznienia rejsu przylotowego zostaje w czarnej d****. W koncu udaje sie jakos zapakowac wszystkich pasazerow i wystartowac w kierunku wschodnim, a na samym lotnisku Boryspol mam jeszcze nawet czas na kawe o przeglad pasazerow odlatujacych moim rejsem. Okazuje sie, ze samolot B737 jest bardzo mocno wypelniony, kiedy odbijam karte pokladowa pojawia sie komunikat „seating issue” i zostaje mi wydrukowana nowa karta z miejscem 1B. Niestety, nie byl tu upgrade, a raczej downgrade, gdyz okazuje sie, ze przydzielone mi miejsce zwykle jest zlozone i funkcjonuje w klasie biznes jako „przegrodka” miedzy dwoma siedzeniami gwarantujac pasazerom wieksza swobode. Z moich obserwacji wynika, ze wspomniane miejsce ma zdecydowanie inne parametry niz fotel standardowy, sam ledwo sie w nim zmiescilem, a musze przyznac, ze moje gabaryty do obfitych na pewno nie naleza. 3 godziny w tym samolocie to droga przez meke, oczywiscie o posilku mozna tylko pomarzyc. Kiedy juz dolatujem nad Afryke wypatruje przez okno sladow egipskiej stolicy, z gory ladnie widac piramidy, meandry Nilu oraz rozmiar tej aglomeracji. Spodziewalem sie barakow i budynkow z blachy falistej, a tymczasem Kair moze pochwalic sie pieknymi gmachami i wiezowcami, takze samo lotnisko do najbrzydszych nie nalezy. Niestety, komunikacja publiczna mocno kuleje, zdecydowanie polecam zaprzyjaznic sie z Uberem, ktory w przystepnej cenie dowiezie nas do centrum miasta. Moge z czystym sumieniem polecic nocleg w butikowym hotelu Tahrir Plaza Suites, miejsce ma niesamowity potencjal i prezentuje sie rewelacyjnie, kazdy pokoj poswiecony jest innego bostwu, pokoje sa eleganckie, dobrze wyposazone, a rano serwowane jest w nich sniadanie kontynentalne. Dawno tak pozytywnie sie nie zaskoczylem.
Kair to przede wszystkim piramidy, kiedy srodowego wieczora docieram do Gizy (polecam przejazdzke metrem!) wejscie do glownego kompleksu jest juz zamkniete, ale monumentalne ostroslupy sa dobrze widoczne z daleka. W Kairze zwraca uwage ruch uliczny, tutaj pieszy takze jest bez szans, wszyscy kierowcy notorycznie uzywaja klaksonow  a co ciekawe nagle na jezdnie moze wparowac ... wielblad :D Wrazenia niezapomnianie! Nie bylbym soba gdybym nie udal sie do hipermarketu Carrefour, po wyjsciu z ktorego czulem sie obladowy niczym wspomniany wyzej wielblad. Na kolejny odcinek trasy Kair-Dubaj przysluguja mi az dwie sztuki bagazu rejestrowanego, wiec moge pozwolic sobie na wieksze zapasy. Oczywiscie pojawienie sie bialego turysty w busiku do stacji metra to nie lada sensacja, wiec na poczatku niemal wszystkie pary oczu skierowane sa na mnie, ale w koncu lokalsi sie przyzwyczajaja do mojej obecnosci i kontynuuje podroz bez natretnej obserwacji. Musze przyznac, ze o ile Egipcjalnie momentami potrafili byc nachalni i glosni, to nikt przez caly pobyt mnie nie oszukal, wydawano reszte, nie probowano doliczyc dodatkowych oplat itd. a w urzedzie pocztowym obsluzono poza kolejnoscia (widokowki dotarly do Polski w ciagu tygodnia). Poza hotelem polecam takze kawiarnie La Poire w poblizu placu Tahrir (pyszne ciasta oraz rozne rodzaje kaw w naprawde przystepnej cenie), nie polecam za to Muzeum Starozytnosci, gdzie mozna poczuc sie jak w zatechlej pracowni biologicznej w polskiej szkole, prezentowane ekspozycje zupelnie mnie nie zainteresowaly, a Egipcjalnie za wstep dla turystow nieco sobie licza.
Wieczor to noc pelna emocji, po raz pierwszy mialem bowiem okazje przeleciec sie liniami Emirates, ktore slyna z bardzo wysokiego poziomu obslugi na pokladzie. I rzeczywiscie, serwis jest godny linii 5-gwiazdkowej, obsluga dwoi sie i troi, zagaduje, serwuje alkoholowe drinki oraz podwojna porcje kolacji a na deser przesympatyczny pan steward zegna sie po polsku mowiac „Do widzenia”. Bardzo mily gest (Zaznaczam, pan nie byl Polakiem!) Do tego oczywiscie wyborna rozrywka pokladowa, az szkoda, ze rejs trwaj jedynie 3 godziny.
Dubaj mialem okazje odwiedzic przed paroma laty, teraz to taka sympatyczna rewizyta polaczona z kapielami w basenie na dachu hotelu Dusit Thani, plazowaniem, zakupami oraz nowymi punktami w postacji wizyty na szczycie Burj Khalifa oraz w meczecie w Abu Dhabi. Widok z najwyzszego budynku swiata podczas zachodu slonca robi wrazenie, ale zdecydowanie bardziej podoba mi sie Wielki Meczet Szejka Zajeda w Abu Dhabi, ktorego biel przy pelnym sloncu az bije po oczach. Arabska ornamentyka, przepych a jednoczesnie nowoczesne rozwiazania doskonale obrazuja to, jak obecnie wygladaja Zjednoczone Emiraty Arabskie. Ponad 40-stopniowy upal daje sie we znaki, ale to w sumie jedyna niedogodnosc, ktora odczuwam podczas pobytu w Dubaju. Rejs powrotny UIA na szczescie udaje sie jakos przetrwac, tym razem oblozenie jest sporo mniejsze i nie ma problemu z przestrzenia na nogi 😊 A w drodze powrotnej podczas przesiadki w Kijowie ruszam do miasta, gdzie konsumuje przysmaki w Puzatej Chacie. Omomom!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz