Niedziela w Turynie / 27.10.2019

Weekendowy wypad do Italii zawsze spoko, wiekszosc wloskich miast z siatki tanich przewoznikow latajacych z Polski mam juz zaliczone, ale a liscie uchowal sie m.in. Turyn, do ktorego wlasnie postanowilem sie tym razem udac. Jak to zwykle u mnie bywa byl to przejazd kombinowany: w sobotni wieczor udalem sie linia Ryanair z Modlina do Bergamo, gdzie na lotnisku spedzilem noc (wyjatkowo dluzsza o godzine z racji zmiany czasu). O poranku autobusem linii Terravision dotarlem na dworzec kolejowy Milano Centrale, bylo kilka minut po 6 rano i akurat otwieraly sie juz kawiarnie, a wiadomo nie od dzis, ze ziarna kaw wypalane we Wloszech to magia smaku. Okazalo sie, ze Starbucks Coffee pojawil sie juz na dworcu, wiec tam spedzilem milo czas przy kawie i croissancie z kremem pistacjowym w oczekiwaniu na pociag Italo Treno do Turynu. Kiedy wchodze na piekny marmurowy dworzec kolejowy jest w nim glosno jak w ulu, Wlosi naprawde duzo sie przemieszczaja. Znajduje na wyswietlaczu moj peron i udaje sie przez gate A na peron 7. Szybko zajmuje miejsce w nowoczesnym skladzie wyprodukowanym przez koncern Alstom. W pociagu jest niemal zupelnie pusto, po sprawdzeniu biletow wygodnie rozkladam sie na dwoch siedzeniach, podziwiam nieco krajobrazy za oknem a nieco sobie przysypiam. Na dworcu Torino Porta Nuova meldujemy sie zgodnie z rozkladem, to w sam raz pora na kolejna filizanke aromatycznego espresso oraz rogalik z marmolada - konsumpcja obowiazkowo przy barowej ladzie. Po uzupelnieniu kalorii odwiedzam jeszcze kiosk, gdzie zaopatruje sie w widokowki oraz znaczki pocztowe, na stacji mozna tez znalezc inne souveniry jak mangesy itd. W koncu czas wyjsc na piekne jesienne slonce, w ten weekend pogoda jest wyjatkowo laskawa, termometry w samo poludnie wskazuja ok. 23 stopnie i robi sie przyjemnie cieplo. Pierwsze korki kieruje do czynnego cala dobre supermarketu Carrefour, gdzie uzupelniam zapasy lokalnych przysmakow jak ciastka Pan di stelle, makarony firmy Barilla czy czekoladki Espresso Pocket od Ferrero. Kiedy plecak zostaje juz napakowany do oporu, ruszam na spacer na "stare miasto", gdzie znajdziemy m.in. katedre znana jako miejsce przechowywania caluny turynskiego. Delikatnie mowiac miasto niestety nie rzuca mnie na kolana, prezentuje sie poprawnie, jest podobne do tych miast, ktore juz widzialem, ale brakuje mu tego czegos, co byloby wyroznikiem na tle innych wloskich atrakcji.
W Turynie znajduje sie jednak takie miejsce, ktore podbilo moje serce, a mowa tutaj o Museo Lavazza, gdzie mozemy zapoznac sie z historia kultowej wloskiej marki kawy. Po uiszczeniu oplaty w wysokosci 10 euro dostajemy w dlon wirtualna filizanke i mozemy wkroczyc to niezwykle bajkowego swiata rodziny Luigiego Lavazzy. Muzeum wedlug mnie jest bardzo ciekawe, sporo  w nim atrakcji multimedialnych, a na sam koniec mozemy poczestowac sie pyszna kawa przygotowywana przez profesjonalnego bariste. Po wyjsciu z gmachu wpadam do pizze i chinotto do jednej z malych knajp w okolicy a nastepnie spacerkiem kieruje sie do dworca Torino Dora, skad lokalne pociagi GTT odjezdzaja na lotnisko TRN. Bilet kosztuje 3 euro, mozemy go kupic w automacie a przejazd trwa niecale 20 minut. O tej porze akurat nie odlatuje wiele samolotow, kontrola bezpieczenstwa na lotnisku przebiega sprawnie i juz jestem w czesci airside. Niestety, sama oferta gastronomiczna nie urzeka, czekam zatem cierpliwie na boarding mojego samolotu linii WizzAir do Krakowa. Flight Radar pokazuje mi, ze Airbus A321 z bazy w Krakowie niebawem wyladuje, boarding rozpoczyna sie nawet przed czasem i startujemy z Turynu niemal o czasie, by po ok. 1,5 h wyladowac bezpiecznie w porcie w Balicach. Sam rejs bardzo spokojny, po zmianie czasu kwadrans po starcie zrobilo sie ciemno, a poniewaz aura na trasie byla caly czas bardzo dora, to mialem mozliwosc dostrzezenia wielu samolotow  na niebie. Lubie to :) Jeszcze tylko podroz IC Lokietek do Warszawy i mozna odespac ten intensywny wypad...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz