Po dlugim okresie
przymusowej przerwy w lataniu spowodowanej pandemia koronawirusa, niezliczonych
odwolaniach moich zaplanowanych rejsow i godzinach spedzonych na infolinii w koncu
doczekalem dnia, kiedy moglem ponownie wzbic sie w niebo (tego dnia akurat
bezchmurne). Coz to za emocje, czulem sie niemal, jakbym lecial po raz
pierwszy. I chociaz lotom towarzyszy cale mnostwo obostrzen, to jednak i tak
bylem bardzo zadowolony z mojego jednodniowego wypadu do Alghero na Sardynii, ktory
skladal sie z dwoch lotow WAW-AHO linia WizzAir oraz AHO-KTW irlandzkim
przewoznikiem Ryanair. Po gladkim locie prowadzonym przez kapitana Michala
Janika na Sardynii niestety moim oczom ukazalo sie mocno zachmurzone niebo, na
szczescie w ciagu dnia sie wypogodzilo i moglem rozkoszowac sie wloskim sloncem
na plazy miejskiej. Pierwsze kroki zaraz po ladowaniu to oczywiscie kawka i
croissant z czekolada, moj standardowy zestaw kawiarniany podczas pobytu w
Italii. Fakt, ze konsumpcja ma miejsce na lotnisku nie wplywa niemal wcale na cene,
w Polsce (czy w innych krajach) trzeba byloby liczyc sie z wydatkiem jak za
zboze. Po uzupelnieniu kalorii w automacie biletowym lokalnego przewoznika ARST
nabywam bilet na autobus (jego koszt to 1,30 EUR w jedna strone), ktorego
przystanek znajduje sie niemal bezposrednio przed drzwiami terminala. Autobus podwozi
do centrum w okolo 25 minut, jego przystanek koncowy jest zarazem jego
poczatkowym. Tuz obok znajduje sie maly park a za nim deptak z kawiarniami, do
jednej z nich zachodze i rozkoszuje sie wzmocniona kawa typu ristretto oraz foccaccia
z salami.
W miedzyczasie wypogadza sie, wiec ruszam na piekna plaze o jasnym cienkim piasku, ludzi o tej porze nie ma jeszcze wiele, wiec bez problemu znajduje spora przestrzen dla siebie i obserwuje sobie pozostalych nielicznych plazowiczow. Po okolo 2 godzinach na niebie znow pojawiaja sie ciemne chmury i zrywa sie wiatr, jest to zatem doskonala pora, by przejsc sie na lowy do supermarketu Conad, gdzie zaopatruje sie w klasyczne wloskie specjaly a plecak szybko sie wypelnia. Zaluje bardzo, ze mam jedynie maly bagaz podreczny i nie moge przewiezc sloiczkow i wiekszej objetosci, bo kolejne sosy Barilli bardzo mnie kusza. W sklepie nieco mi schodzi, a kiedy opuszczam jego teren na zewnatrz znow panuje upal, potrzebuje ochlody w postaci deseru lodowego – zdecydowanie lody o smaku kokosowym oraz unicorn to dobry wybor. Jeszcze tylko pora na pamiatki i spacer glowna droga wzdluz wybrzeza, gdzie nasadzane sa palmy. Okazuje sie, ze na autobus na lotnisko musze nieco poczekac, ale nie stanowi to problemu, bo akurat moge sie schowac w cieniu rosnacych tam drzew. Droga na lotnisko mija blyskawicznie, chociaz autobus nieco kluczy po sasiednich osiedlach. Przed wejsciem na teren terminala nastepuje pomiar temperatury i juz moge udac sie do kontroli bezpieczenstwa, ktora przebiega blyskawicznie. W oczekiwaniu na lot Ryanairem do Katowic funduje sobie kolejne espresso i przegladam wloska prase. W koncu Boeing 737 ze Slaska przybywa do Alghero i niebawem mozemy wejsc na poklad. I tutaj nastepuje niespodzianka: liczba pasazerow wynosi bowiem 5 + infant! W tak pustym samolocie nie mialem jeszcze okazji leciec. Kapitan Kamil Domanski zapowiada, ze przed nami bardzo spokojny lot, podczas ktorego mozna bedzie podziwiac m.in. piekne chorwackie wybrzeze i tak sie tez dzieje. Kilka minut przed godzina 20:00 melduje sie z powrotem w Polsce i juz nie moge doczekac sie kolejnego rejsu. Do zobaczenia w chmurach!
W miedzyczasie wypogadza sie, wiec ruszam na piekna plaze o jasnym cienkim piasku, ludzi o tej porze nie ma jeszcze wiele, wiec bez problemu znajduje spora przestrzen dla siebie i obserwuje sobie pozostalych nielicznych plazowiczow. Po okolo 2 godzinach na niebie znow pojawiaja sie ciemne chmury i zrywa sie wiatr, jest to zatem doskonala pora, by przejsc sie na lowy do supermarketu Conad, gdzie zaopatruje sie w klasyczne wloskie specjaly a plecak szybko sie wypelnia. Zaluje bardzo, ze mam jedynie maly bagaz podreczny i nie moge przewiezc sloiczkow i wiekszej objetosci, bo kolejne sosy Barilli bardzo mnie kusza. W sklepie nieco mi schodzi, a kiedy opuszczam jego teren na zewnatrz znow panuje upal, potrzebuje ochlody w postaci deseru lodowego – zdecydowanie lody o smaku kokosowym oraz unicorn to dobry wybor. Jeszcze tylko pora na pamiatki i spacer glowna droga wzdluz wybrzeza, gdzie nasadzane sa palmy. Okazuje sie, ze na autobus na lotnisko musze nieco poczekac, ale nie stanowi to problemu, bo akurat moge sie schowac w cieniu rosnacych tam drzew. Droga na lotnisko mija blyskawicznie, chociaz autobus nieco kluczy po sasiednich osiedlach. Przed wejsciem na teren terminala nastepuje pomiar temperatury i juz moge udac sie do kontroli bezpieczenstwa, ktora przebiega blyskawicznie. W oczekiwaniu na lot Ryanairem do Katowic funduje sobie kolejne espresso i przegladam wloska prase. W koncu Boeing 737 ze Slaska przybywa do Alghero i niebawem mozemy wejsc na poklad. I tutaj nastepuje niespodzianka: liczba pasazerow wynosi bowiem 5 + infant! W tak pustym samolocie nie mialem jeszcze okazji leciec. Kapitan Kamil Domanski zapowiada, ze przed nami bardzo spokojny lot, podczas ktorego mozna bedzie podziwiac m.in. piekne chorwackie wybrzeze i tak sie tez dzieje. Kilka minut przed godzina 20:00 melduje sie z powrotem w Polsce i juz nie moge doczekac sie kolejnego rejsu. Do zobaczenia w chmurach!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz