Lecim na Szczecin / 05.07.2015



Wczoraj rano bawiłem się jeszcze w Trójmieście, a w niedzielny wieczór wracam ze Szczecina do Warszawy. Wprawdzie nie opanowałem jeszcze zdolności teleportacji, ale myślę, że czasami taka umiejętność by się przydała. Do Portu Lotniczego Szczecin Goleniów im. NSSZ Solidarność docieram pociągiem o szumnej nazwie Airport Express. Nazwa niestety nie jest adekwatna do szybkości i jakości obsługi, jest to zwykły krótki szynobus kursujący na zasadzie pociągu przyspieszonego. Należy jednak dodać, że tory kolejowe doprowadzono ze stacji w Goleniowie pod sam terminal lotniska w ramach projektu współfinansowanego przez Unię Europejską. Kursów nie ma zbyt wiele, ale patrząc na przepustowość i usługi oferowane przez ten port, to nie ma chyba potrzeby, by uruchamiać dziennie więcej połączeń. Na zegarach jest kilka minut po godzinie 19, personel naziemny już otworzył odprawę na rejs PLL LOT na trasie SZZ-WAW. Dostaję kartę pokładową i ustawiam się w długiej kolejce do kontroli bezpieczeństwa. Akurat przed nami startuje jeszcze czarter Small Airline Planet do Heraklionu na Krecie oraz lot WizzAir do Oslo Torp, więc kolejka jest znaczna, a pomieszczenie, w którym owa kontrola się odbywa jest niezwykle małe, jest tylko jedna kolejka, w związku z upałem panuje tutaj zaduch, coś strasznego, to chyba jedno z najgorszych lotnisk, które widziałem w życiu. Pasażerowie są zmęczeni, personel sfrustrowany, przede mną jakaś kobieta wykłóca się z ochroną, ponieważ nie może wnieść na pokład swoich kosmetyków, masakra. Po przejściu przez kontrolę bezpieczeństwa jest chyba jeszcze gorzej – przeciskam się przez ogromną kolejkę do jedynego kiosku na całym lotnisku, a następnie szukam wolnego miejsca, co wydaje się bardzo trudnym zadaniem, bowiem w hali odlotów jest pełno pasażerów, w zdecydowanej większości to rodziny z dziećmi lecącymi na wczasy do Grecji. Och, jakże się cieszę, że z nimi nie lecę. Lecę za to z osobistościami polskiej telewizji, a mianowicie z Piotrem Szwedesem, Agatą Kuleszą, Dariuszem Szpakowskim czy Szymonem Bobrowskim. Panowie wracają z Festiwalu Gwiazd w Międzyzdrojach, pani Agata była zaś gościem miasta Szczecina i w ten weekend odbierała honorowe obywatelstwo miasta, które właśnie 5 lipca świętowało 70 lat polskości.
Po odlocie dwóch samolotów (fatalne nagłośnienie, komunikaty obsługi o boardingu są skandalicznie ciche) przed bramkami robi się luźniej, słychać a po chwili także widać Bombardiera Dasha Q400, który przyleciał ze stolicy i zaraz wróci z nowym kompletem pasażerów. Jest niedzielny wieczór, więc do Warszawy mamy praktycznie komplet. Szefową pokładu tej rejsu jest pani Katarzyna Marecka, kapitanem rejsu jest pan Bogumił Milaszewski, a pierwszy oficer to pan Jacek Hajdaszczyk. Lotnisko w Szczecinie jest o tej porze puste, kolejny i zarazem ostatni rejs tego dnia to maszyna linii Ryanair do Londynu Stansted. Szybko wzbijamy się w górę, słońce powoli zachodzi, na pokładzie sprawnie działa klimatyzacja, dzięki której mogę ochłonąć po zwiedzaniu miasta. Zaraz po starcie starsza stewardessa częstuje pasażerów wafelkami Prince Polo, kilka minut później rozdawana jest woda mineralna. Siedzący obok mnie aktor Szymon Bobrowski jest chyba wygłodniały, bo bierze aż dwa wafelki i w momencie je konsumuje. Pudelek byłby ze mnie dumny :-P Rejs trwa około godziny i jest to zdecydowanie najdłuższy lot krajowy na trasach z Warszawy, pozostałe trwają około 40 minut. Udaje mi się dokończyć lekturę magazynu Kaleidoscope, tym razem zgłębiałem biografię malarski Tamary Łempickiej. Za oknem widać już światła miasta, załoga przed lądowaniem wygasza kabinę, przyziemiamy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz