W sobotni poranek linia S9 docieram na lotnisko
Berlin Schönefeld – to juz ostatnie dni, kiedy funkcjonuje ono pod ta nazwa,
niebawem otwiera sie bowiem wyczekiwany od lat port lotniczy Berlin Brandenburg
International (BER). Przed wylotem podczas skanowania kart pokładowych obsluga
prosi o okazanie kodu QR wymaganego dla osób podróżujących do Hiszpanii.
Całkiem sporo osób nie wie o konieczności owej rejestracji, byli to głównie
wracający z Niemiec Hiszpanie, wszak był to ostatni lot na tej trasie. Rejs
trwa 3 h 10 min i nie wyroznia sie niczym szczegolnym, jest jednak zdecydowanie
ciszej niz zwykle, bowiem zaloga nie prowadzi sprzedazy w natarczywy sposob jak
to mialo miejsce do tej pory. Mam do dyspozycji caly rzad, wiec moge sie bardziej
wyciagnac. Po przylocie na lotnisko w Sevilli w korytarzu formowane są dwie
kolejki – jedna dla osób, które wypełnią formularz w wersji papierowej na
miejscu, druga dla osób z kodem QR. Przed 14:00 lotnisko wyglądało na mocno
wyludnione i poza pracownikami niemal nikogo tam nie było, szybkie zeskanowanie
kodu, przejście obok kamery termowizyjnej i „¡Bienvenido a España!”. Czas
zmienic garderobe na letnia, w Andaluzji sa 24 stopnie, jest slonecznie i zdaje
sie, ze wciaz trwa tam lato. W kasie biletowej w hali przylotow kupuje bilet
dzienny lotniskowy za 6 euro, co interesujace, Sewilla wydaje sie nieswiadomie
promowac turystyke jednodniowa – bilet tam i z powrotem wazny tego samego dnia
kosztuje 6 euro, w przypadku powrotu w innym dniu nalezy liczyc sie z wydatkiem
8 euro. Niesamowite :D Przystanek linii lotniskowej EA znajduje sie po lewej
stronie od wyjscia, jest bardzo dobrze oznaczony, autobus przyjezdza zgodnie z
rozkladem jazdy i po ok. 35 minutach docieram do przystanku koncowego Plaza de
Armas, skad do starego miasta jest juz rzut beretem. Juz w drodze do centrum
widac, ze Sevilla jest nieslychanie piekna, ma bardzo bogata architekture, kolorowe
wzornictwo, egzotyczna bujna roslinnosc, feeria barw az uderza po oczach. Ale
zanim napawam sie widokiem zabytkow, to pierwsze kroki kieruje do supermarketu
Mercadona, gdzie zaopatruje sie w kilka hiszpanskich przysmakow, bedzie wiec
flan, turron czy chorizo.
Cyrulik sewilski / 24.10.2020
Weekendowa jednodniowke w hiszpanskiej Sevilli
mialem w planach juz od dawien dawna, swego czasu bowiem Ryanair umozliwial
wylot z Krakowa do Andaluzji w sobote rano i powrot do Warszawy Modlin tego
samego dnia wieczorem, co dla mnie jako kolekcjonera dni wolnych bylo bardzo
korzystne. Niestety, pozniej rozklad lotow ulegl zmianie i samoloty do Krakowa
i Warszawy lataly niemalze o tej samej porze, potem zas pojawil sie wirus i
zwiazane z nim ograniczenia w podrozowaniu, zwlaszcza do Hiszpanii. W koncu
udalo mi sie „stworzyc” sobotni wyjazd na trasie Berlin Schönefeld-Sevilla-Warszawa
Modlin. Do Berlina przybylem w piatkowy poranek, mialem mnostwo czasu dla
siebie i dobrze go wykorzystalem, m.in. biorac udzial w zwiedzaniu z
przewodnikiem dawnego lotniska Tempelhof (THF).
Poniewaz mam na szybki spacer po miescie raptem
niecale 3 godziny, ograniczam sie niemal do schematu znanego z window shopping
i szybkim krokiem zaliczam tylko najwieksze zabytki miasta, wszystkie
oczywiscie z zewnatrz. O dziwo wielkiego wrazenie nie robi na mnie slynna Katedra
Najświętszej Marii Panny, ale niestandardowo konstrukcja Metropol Parasol. Zwróciłem
takze uwagę na hiszpańskie flagi z czarną żałobną wstążeczką zwisające z wielu
balkonów – podejrzewam, że to w związku z pandemią. Turystów specjalnie nie
widać, a jeśli już, to słychać głównie język francuski. Po spacerze czas nadrobic kalorie, w koncu wybila
godzina 17:00, zakonczyla sie siesta, otworzyla sie gastronomia i moge zamowic
churros z czekolada. Mala rzecz, a cieszy! Najedzony moge wrocic na lotnisko i udac
sie w trwajacy 3 h 40 min rejs do Modlina. Tym razem pasazerow jest juz wiecej,
wielu Polakow wraca do kraju po wypoczynku na poludniu Polwyspu iberyjskiego,
to w koncu ostatnia mozliwosc bezosredniego rejsu na tej trasie. Niestety, polska
zaloga bardzo stara sie uprzykrzac lot swoimi ogloszeniami na temat swojego
zacnego serwisku pokladowego. Na szczescie wlaczenie muzyki w telefonie
skutecznie wycisza mnie od natloku serwowanych informacji w trzech jezykach na
temat niezaprzeczalnych walorow smakowych spaghetti bolognese i kilka minut po
polnocy laduje na lotnisku Modlin WMI. Do zobaczenia w przestworzach, kiedys,
gdzies!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz