Kolos z Rodos / 22.08.2020 - 23.08.2020

W sobotni poranek pojawiam się tym razem na lotnisku w Katowicach, gdzie rozpoczyna się moja kolejna już w te wakacje podroż do Grecji. W ramach siatki #LOTnaWakacje udało mi się tak dobrać weekendowe połączenie na wyspę Rodos, by spędzić na miejscu cale dwa dni bez potrzeby brania urlopu. Start LOTowskiego Embraera opóźnia się o prawie trzy kwadranse, okazuje się, ze maszyna nie została przebazowana na czasy i czekamy, aż samolot dotrze z Warszawy na pyrzowickie lotnisko.  Na osłodę swoim ciepłym głosem pasażerów serdecznie wita szefowa pokładu pani Bożena Kozłowska a kapitan Witold Filus przedstawia plan lotu i możemy już ruszyć w drogę. Podczas całego lotu towarzyszy nam bezchmurne niebo, jest piękna słoneczna pogoda, miejsce w fotelu obok mnie jest wolne, więc do woli mogę nacieszyć oczy krajobrazami i pięknym podejściem do lądowania na Rodos. Na wyspie panuje niesamowity gorąc, na szczęście wieje także dość mocna bryza i nie odczuwa się tak bardzo tego upału. Po dotarciu autobusem do miasta Rodos pierwsze kroki kieruje do mojej ulubionej greckiej kawiarni Coffee Island, gdzie schładzam się freddo cappuccino i chwile później melduje w hotelu Mimosa Suites. Bardzo odpowiada mi jego położenie, obiekt znajduje się niesamowicie blisko starego miasta wpisanego na listę zabytków UNESCO, do którego to udaję się zaraz po rozpakowaniu i odświeżeniu. Miasto przypada mi do gustu, jest zadbane, w ładnych kolorach, znajdziemy tutaj całkiem spora ilość sklepów znanych marek jak H&M czy Sephora, na Zakynthos o takich "luksusach" można tylko pomarzyć. Mniej póki co najbardziej interesuje supermarket SPAR, dokąd to prowadzi własnie trasa mojej pieszej wędrówki, po drodze zachodzę do parku Rimini oraz na nabrzeże i ruiny budowli przy porcie. Morze lśni na szmaragdowo, krajobraz jak z bajki. Chwilo trwaj!
W drodze powrotnej jestem już objuczony niczym grecki osiołek, teraz na wzmocnienie w kawiarni Gregory's przy dworcu autobusowym, gdzie zamawiam klasyczna kawę po grecku oraz ciasto deserowe z serem, tak popularne w tym kraju. Wczesny wieczór spędzam na plaży, niestety, jak to często się zdarza, jest kamienista, a podmuchy wiatru i fal tego dnia są na tyle silne, ze wywieszona jest czerwona flaga. Chwilami wieje naprawdę mocno, ale dzięki temu promienie słońca nie zdają się aż tak mocno oddziaływać na nasze ciało. Jeszcze tylko souvlaki na kolację, maseczka regeneracyjna przed snem i można zasypiać.
Plan jest taki, by w niedzielny poranek zobaczyć wschód słońca na plaży i tak tez się dzieje, słońce pięknie wstaje i rozświetla morska ton swoim blaskiem, tego dnia morze jest wyjątkowo spokojne, spędzam więc na plaży cały poranek a resztę dnia po wymeldowaniu się z hotelowego apartamentu rezyduję całkiem sam przy basenie. Widać, ze koronawirus trawi grecka turystykę, skoro obłożenie hotelu jest tak niskie. Wieczór upływa już pod znakiem powrotu do Polski, na szczęście rejs powrotny mam do Warszawy, wiec w domu będę bardzo szybko po lądowaniu na Okęciu. Kulinarne pamiątki będą z pewnością przez pewien czas przypominać mi o tym wakacyjnym pobycie na Rodos...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz